Tagi: ,

Laudacja. Jerzy Jedliński nestor szydłowieckiego rzemiosła

29 czerwca bylismy świadkami podniosłej ceremonii. Prezes Związku Rzemiosła Polskiego, odznaczył Jerzego Jedlińskiego, najwyższym odznaczeniem Rzemiosła Polskiego, Szablą Kilińskiego. Kapituła ZRP przyznala to honorowe i cennne odznaczenie za wybitne zasługi dla rozwoju Rzemiosła Polskiego i propagowanie jego osiągnięć w kraju i za granicą. Nestor szydłowieckiego rzemiosła Jerzy Jedliński, był to pierwszym Starszy Cechu, odrodzonego w 1985 roku, a swymi korzeniami siegającego 1620 roku. Pan Jerzy Jedliński w 2006 roku uhonorowany był także tytułem założyciela Spółdzielni Rzemieślniczej Rzemiosł Róznych w Szydłowcu.

Jerzy Jedliński czynnym był rzemieślnikiem był ponad 42 lata. Po przejściu na emeryturę w 1999 roku, ciągle jednak jeszcze kontynuowała w ograniczonym zakresie swoja działalność. Jego zakład wykonywał usługi dla ludności, głównie dla rolnictwa a także instalacje grzewcze i wodno-kanalizacyjne. To było bardzo potrzebne w latach niedoborów i centralnej gospodarki. Kooperował i świadczył usługi dla przedsiębiorstw: Rozmet, Spółdzielnia Inwalidów, cementownia Wierzbica i Małogoszcz. Realizował zadania dla różnych instytucji w tym szpitali, czy straży pożarnych. Przez wiele lat szkolił uczniów w zawodach: ślusarz i obróbka skrawaniem. Pracował także jako nauczyciel rysunku technicznego i nauczyciel zawodu w Technikum Mechanicznym w Kłodzku oraz w Zasadniczej Szkole Zawodowej i Technikum im. WOP w Szydłowcu. Był od powstania Cechu do zakończenia działalności gospodarczej, był członkiem Cechu Rzemiosł Różnych. Obecnie nadal zasiada w Radzie Nadzorczej i przewodniczy Komisji Rewizyjnej, w naszej Spółdzielni Rzemieślniczej. Był przez te lata inicjatorem wielu działań. Po powstaniu cechu tworzył organizacyjne i materialne podwaliny jego działania. Uczestniczył w tworzeniu Spółdzielni i współtworzy jej teraźniejszość.

Działalność Pana Jerzego Jedlińsiego była i jest zakorzeniona głęboko w tradycje rodzinne. Warsztat przejął po ojcu Zygmuncie, który był znanym szydłowieckim rzemieślnikiem i mocno wpisał się w historie naszej społeczności. Działał w związkach rzemieślniczych, szkolił uczniów, co jest do udokumentowane w księgach cechowych, przechowywanych w szydłowieckim Cechu Rzemiosł Różnych. Był przed wojną współorganizatorem fantowych zabaw charytatywnych. Współfundował sztandary cechowe z 1921 i 1948 roku. Ten z kolei podjął działalność po swoim ojcu a dziadku Antonim. Udokumentowane tradycje rzemieślnicze rodziny Jedlińskich sięgają więc połowy XIX wieku. Warto dodać także bogate tradycje patriotyczne rodziny. Dziadkowie Aleksy i Marcjanna Jedlińscy mieszkali początkowo w Starej Wsi, pod lasem. W okresie powstania styczniowego ich dom dawał schronienie, wyżywienie i wszelką pomoc powstańcom. Byli za to represjonowani, często musieli się ukrywać przed wojskami rosyjskimi w lesie. Ojciec Kawalera Szabli Kilińskiego - Zygmunt Jedliński, walczył w wojnie polsko-bolszewickiej, a w czasie II wojny światowej nocami naprawiał partyzancką broń. Przyrodni brat Ryszard walczył w szeregach AK, WiN w oddziale partyzanckim „Igły” Tadeusza Zielińskiego, za co po II wojnie światowej był represjonowany i siedział w więzieniu.


Blisko 400 letnia historia szydłowieckiego Cechu

W Szydłowcu rzemieślnicza historia sięga XV wieku, kiedy to nastąpiła lokacja miasta. W 1427 Jakub i Sławko Szydłowieccy, wydanym przywilejem nadają prawa mieszczanom szydłowieckim. W tym dokumencie lokacji miasta, znajduje się pierwsza wzmianka o eksploatacji miejscowego kamienia, istnieniu rzemiosła tkackiego oraz młynarstwa i piwowarstwa. W dokumencie lokacji miasta z 1427 roku, znajduje się pierwsza wzmianka o eksploatacji miejscowego kamienia, istnieniu rzemiosła tkackiego oraz młynarstwa i piwowarstwa. Z kolei dokumentem królewskim wydanym 13 listopada 1470, na sejmie piotrkowskim Kazimierz Jagiellończyk nadaje miastu prawa magdeburskie. W wyniku tego na przełomie XV i XVI wieku następuje szybki rozwój nowożytnego Szydłowca. Mikołaj Szydłowiecki, zabiega o rozwój miasta, zyskuje kolejne królewski przywileje. Zygmunt Stary udziela pozwolenia na skład żelaza produkowanego w woj. Sandomierskim i daje monopol na hurtowy handel tym towarem w północnej Małopolsce.

Dekretem Zygmunta Augusta z 1550 Szydłowiec otrzymał dwa kolejne jarmarki, a szydłowieccy kupcy mogli handlować na obszarze całej Rzeczypospolitej. Zwolnieni byli od opłat targowych i ceł wodnych. Handlowali żelazem, drewnem, wyrobami skórzanymi, szklanymi, płodami rolnymi.

M. K. Radziwiłł zw. Sierotką zatwierdził 1 stycznia 1591 w Nieświeżu wszystkie prawa miejskie. Na mieszczan nałożono obowiązek wystawiania na wyprawy wojenne 12 dobrze uzbrojonych i wyćwiczonych pieszych oraz utrzymywanie ich swoim kosztem. Jednocześnie zezwolił na utworzenie w mieście bractwa kupców, do którego mieli należeć także handlujący żelazem i wyrobami ze szkła. Miejscowość w 1. poł. XVII w. przeżywała okres swojego największego rozkwitu. Szydłowiec był wówczas miastem średniej wielkości liczącym ponad 1100 mieszkańców, ważnym ośrodkiem wytwórczości żelaza oraz górnictwa skalnego i kamieniarstwa. W XVI i w pierwszej połowie XVII wieku miasto szybko się rozwija. Rozkwit przeżywa także rzemiosła. Z tego okresu zachowały się księgi posiedzeń cechowych: Cechu Kołodziei i Bednarzy, Cechu Szewskiego, Cechu Kowali, oraz Cechu Złożonego. Klęska Powstania Styczniowego i represje carskie kładą kres działaniu organizacji rzemiosła w Szydłowcu. Do historii Cechu Złożonego powstałego w 1620 roku, odwołuje się genealogia obecnego Cechu Rzemiosł Różnych w Szydłowcu.


Tagi:

Święto Rzemiosła w Szydłowcu. Podziękowania i gratulacje dla wyróżnionych i odznaczonych

Święto Rzemiosła w Szydłowcu, odbyło się trzeci raz. Tym razem miałoby skromnie, własnymi silami i tak było, jednak efekt jak sądzę był wspaniały. Na nasze zaproszenie 29 czerwca odpowiedziało 120 osób. Zameldowaliśmy się wraz ze sztandarami w szydłowieckiej farze, gdzie ks. kan. Adam Radzimirski celebrował Eucharystię, za szydłowieckich zrzeszonych rzemieślników i pracowników Rzemiosła. Skierował do nas także w Uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła, przesłanie Słowa Bożego. Po Mszy świętej uczciliśmy Naczelnika Polskiej Siły Zbrojnej Tadeusza Kościuszkę, składając kwiaty przy jego pomniku. Jan Kiliński, którego szablą Prezes ZRP odznaczył pana Jerzego jedlińskiego, był pułkownikiem milicji mazowieckiej, w ramach sił którymi dowodził Naczelnik Kościuszko.

Organizowałem to wydarzenie w ramach funkcji pełnionej w Spółdzielni Rzemieślniczej, a po części także w Izbie Rzemieślniczej w Radomiu. Współorganizatorem był także Cech Rzemiosł Różnych w Szydłowca. Chciałbym w osobistym tonie podziękować tym wszystkim, którzy się do tego sukcesu przyczynili, dzięki temu wsparciu święto zapadnie długo w naszej pamięci.

Serdeczne podziękowania kieruje wiec do Księdza Dziekana, kapelana rzemiosła kan. Adama Radzimirskiego, za modlitwę i obecność wśród nas (nawet temu na przeszkodził urlop). Słowa wdzięczności płyną wobec Izby Rzemiosła z Radomia z Prezesem Janem Jaworskim i jego Zespołem. Bardzo duży gest Prezesa Związku Rzemiosła Polskiego Jerzego Bartnika, który przybył na naszą uroczystość i wręczył najwyższe odznaczenie Rzemiosła Polskiego, Jerzemu Jedlińskiemu i medale Jana Kilińskiego odznaczonym. Wielka satysfakcja.


Wspomnienie o plut. Ryszardzie Szelochu z oddziału "Dzidy"

W Parku Niepodległości odsłonięto 1 marca 2016 roku, tablicę upamiętniającą Żołnierzy Wyklętych. Jednak po raz pierwszy sprawa upamiętnienia żołnierzy zgrupowania WiN, poległych w 1949 roku: plut. Ryszarda Szelocha i Stanisława Stefańskiego inicjował cztery lata temu Wiktor Cielecki. Od 3 lat inicjatywie tej przewodziło już Koło ŚZŻAK w Szydłowcu, które w 2013 roku wnioskowało do ówczesnego burmistrza, w tej sprawie. Teraz w obecnych realiach, jako społeczny opiekun miejsc pamięci narodowej mogłem tej inicjatywie, pomóc swoim osobistym wkładem. Udało się, dzięki zaangażowaniu wielu osób, w tym burmistrza Artura Ludwa i pani prezes ŚZŻAK Zofii Pawlak. Wiktor Cielecki, który w 2012 roku szukał wsparcia dla tej inicjatywy zarówno w Urzędzie Miejskim, decydującym o tych sprawach jak i w Starostwie Powiatowym, wnosił o umieszczenie na tablicy nazwisk plut. Ryszarda Szelocha i strzelca Stanisława Stefańskiego, którzy zginęli w starciu z bronią w ręku z grupa KBW - MO. Poniżej tekst pani Ireny Przybyłowskiej-Hanusz, z tamtego okresu opublikowany w kwartalniku "Ziemia Odrowążów", poświęcony, w głównej mierze osobie plut. Ryszarda Szelocha. We wspomnieniu, mylnie podano dzień śmierci S. Stefańskiego, który poległ 29 stycznia. Obecnie dostępne są materiały z IPN, które udostępniono rodzinom. Nadal jednak miejsca ich pochówku są nieznane.

Jak i dlaczego zginął „Biały Kruk”? 1 marca obchodzony jest w Polsce, jako Dzień Żołnierzy Wyklętych. Dnia 23 lutego 2012 roku, na sesji Rady Powiatu Szydłowieckiego, zabrał w tej sprawie głos Wiktor Cielecki. Zaapelował o pamięć nie tylko o powszechnie znanych, działających na naszym terenie, oddziałach partyzanckich Henryka Dobrzańskiego „Hubala”, Antoniego Hedy „Szarego” czy „Drągala”. Przypomniał, że: „na terenie powiatu było wielu żołnierzy, także mniejszej rangi, którzy wykazali się wielkim bohaterstwem. Żołnierze partyzantki antykomunistycznej byli ścigani listami gończymi, …torturowani, zabijani…W wyniku obławy sił bezpieczeństwa PRL życie stracili Stanisław Stefański „Sowa” i Ryszard Szeloch „Kruk”. Miejsca ich pochówku nie są znane do dziś. Rodziny tych bohaterskich, młodych ludzi, którzy oddali życie za wolną Ojczyznę, były systematycznie gnębione i poniżane przez władze komunistyczne”. W dalszym ciągu swej wypowiedzi Wiktor Cielecki zaapelował „o uczczenie tych bohaterskich żołnierzy wyklętych tablicą pamiątkową, która pozwoliłaby zachować pamięć o nich i dać im zwycięstwo, chociaż pośmiertnie. Stanisław Stefański i Ryszard Szeloch byli bohaterami naszego powiatu” Przed laty w jednym z numerów „Głosu Szydłowieckiego” ukazał się artykuł T. Lińskiego „ Powojenny protest zbrojny w okolicach Szydłowca”. Jednym z bohaterów artykułu był Ryszard Szeloch. Wstrząśnięta jego tragicznym losem postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej o jego życiu i działalności od rodziny i ludzi, którzy go dobrze znali. Ryszard Szeloch urodził się 25 stycznia 1926 roku, jako jedyny syn Stanisława i Eugenii Szelochów. Miał trzy siostry: Katarzynę, Matyldę i Jadwigę. Mieszkali w Sadku. Przed wojną ojciec pracował, jako sekretarz w Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu. Ryszard ukończył szkołę podstawową w Szydłowcu i w 1939 roku zdał do gimnazjum im. Jana Kochanowskiego w Radomiu. Wraz z wybuchem wojny ojciec, Stanisław Szeloch, wyjechał z Dyrekcją Lasów Państwowych na wschód. Żona wraz z dziećmi pozostała w Sadku. 8 Września 1939 roku do Sadku wkroczyli Niemcy. Stanisław wrócił do domu w listopadzie. W rodzinie Szelochów, żywe były tradycje patriotyczne, toteż w 1943 roku Ryszard wstąpił do Armii Krajowej, placówki Sadek, której dowódcą był Tadeusz Krzewiński, Pseudonim „Burza”. Ryszard przyjął pseudonim „Kruk”. W konspiracji działały również jego dwie siostry: Katarzyna „Kalina” i Jadwiga „Iwonka”. W domu państwa Szelochów na strychu była zmagazynowana broń. W końcu sierpnia 1944 roku, w związku z przygotowaniami do akcji „Burza”, należało ją dostarczyć do pana Krzewińskiego, który mieszkał w Sadku II. Osiemnastoletniej Katarzynie „Kalinie”, która niosła broń krótką, udało się przejść. Ryszard „Kruk” został zatrzymany, ale udało mu się uciec. Dwunastoletnia Jadwiga „Iwonka”, jako najmniej podejrzana, niosła w worku broń długą. Zatrzymana przez Mongołów, znajdujących się w służbie niemieckiej, tłumaczyła, że niesie siano. Kiedy jednak chcieli skontrolować zawartość worka, zaczęła uciekać? Niestety została złapana i doprowadzona do domu. Aresztowano również przebywających w domu rodziców, Katarzynę „Kalinę”, dwóch braci ojca z żonami z dwiema córkami (14 i 16 lat) oraz sąsiada Antoniego Dembskiego. Całą noc ich przesłuchiwano i bito. Rano przyjechała żandarmeria z Szydłowca. Wszystkich aresztowanych ustawiono w Sadku na górce. Mieli być rozstrzelani. Dzięki interwencji nadleśniczego z Sadku pana Szablewskiego Niemcy zrezygnowali z egzekucji. Przewieźli ich wszystkich do Szydłowca, do posterunku żandarmerii, a stąd do więzienia w Radomiu. Przebywali tu od końca sierpnia do 26 października. W wyniku starań przyjaciół Katarzyna „Kalina”i szesnastoletnia córka stryja Jadwiga Szeloch zostały wysłane na przymusowe roboty do Niemiec. Pozostałych zwolniono do domu. Stanisław Szeloch musiał jednak meldować się codziennie na komendzie, dlatego zamieszkał z rodziną w Szydłowcu w pożydowskim domu przy ulicy Radomskiej. Po dwóch tygodniach od opuszczenia więzienia 13 listopada zmarł Stanisław Szeloch. Ryszard Szeloch „Kruk”, który od sierpnia 1944 roku był w kompanii Henryka Podkowińskiego „Rena” „Ostrolota” w 3 batalionie 72 pułku piechoty pod dowództwem Krzysztofa Hofmana „Cypriana”, przyszedł w nocy pożegnać się z ojcem. Na pogrzebie oczywiście nie mógł się pokazać. Po tym tragicznym wydarzeniu córki Jadwiga „Iwonka” i Matylda wraz z matką powróciły do Sadku do pustego, splądrowanego domu. Ryszard Szeloch „Kruk” przebywał w oddziale partyzanckim aż do 23 grudnia 1944 roku. Brał udział w walkach między innymi pod Huciskiem, Gałkami, w Bliżynie. Po zakończeniu działań wojennych rozpoczął pracę w Szydłowcu, jako kasjer w sklepie spółdzielczym. Nie dano mu jednak powrócić do normalnego życia. Stale był nachodzony przez pracowników UB. W tej sytuacji w listopadzie 1945 roku wyjechał do Wrocławia, gdzie ukrywał się z kilku żołnierzami „Ostrolota” Henryka Podkowińskiego. Kiedy jednak i tu nie dawano mu spokoju wrócił na kilka dni do domu, do Sadku. W sytuacji zagrożenia, osaczenia na początku 1946 roku wstępuje do patrolu „Dzidy” Mariana Sadowskiego (dowódcą zgrupowania był „Zagończyk”). Bierze udział w licznych akcjach (opisanych przez T. Lińskiego w wyż. wym. artykule) aż do października 1947 roku, kiedy ujawnia się w Jedlni na posterunku MO. Pragnie rozpocząć normalne, spokojne życie. 28 listopada 1947 roku żeni się z Ireną Ruzik. W trakcie wesela dochodzi do awantury wśród podochoconych alkoholem biesiadników. Ktoś z gości zauważył, że Ryszard Szeloch ma krótką broń i zadenuncjował go. Pan młody został aresztowany na własnym weselu. W czasie konwojowania uciekł i był poszukiwany przez UB. Represjonowano jego najbliższą rodzinę. Zaczęły się aresztowania, przesłuchiwania, siostrom uniemożliwiano podjęcie pracy. Konieczność zmusiła Ryszarda do zorganizowania trzyosobowej grupy dywersyjnej „Kruk”. Należeli do niej oprócz Ryszarda Szelocha, który przyjął pseudonim „Biały Kruk” Stanisław Stefański i Edward Jaworski. Współpracowali z grupami „Wilczura”, „Oriona” i „Drągala”. Ryszard Szeloch „Biały Kruk” ukrywał się od listopada 1947 roku do 31 stycznia 1949 roku. W czasie obławy żołnierzy KBW na patrol „Kruka” Stanisław Stefański i Ryszard Szeloch zostali osaczeni w Gąsawach w stodole. Stefański zginął w wyniku strzelaniny, ciężko ranny Ryszard Szeloch, chcąc uniknąć tortur, odebrał sobie życie. Ich ciała przewieziono na posterunek MO w Szydłowcu. Stężałe na mrozie zwłoki rozebrano do naga, ustawiono pod ścianą. Zmarłym malowano twarze, wkładano papierosy w usta, profanowano ich ciała. Kazano na to patrzeć nie tylko przypadkowym mieszkańcom miasta, ale i najbliższej rodzinie. Aresztowano matkę Szelocha za to, że patrząc na sponiewierane ciało syna powiedziała: „ Synu, Niemcy cię nie zabili, a Polacy, co z tobą zrobili?” Po pewnym czasie ciała Stanisława Stefańskiego i Ryszarda Szelocha wywieziono do Radomia, do UB., Co się z nimi stało nie wiadomo. Od tych wydarzeń minęło wiele lat. Lat szczególnie trudnych dla rodzin Stanisława Stefańskiego i Ryszarda Szelocha prześladowanych, piętnowanych, represjonowanych. Poniszczono wszelkie pamiątki, dokumenty. Nie zachowała się ani jedna fotografia Ryszarda Szelocha. Pozostały tylko wspomnienia. Najbliżsi pamiętają Ryszarda, jako bardzo religijnego, żywego, wesołego młodego człowieka, blondyna średniego wzrostu, krępej budowy ciała. Ani rodzina, ani towarzysze broni nie chcą wracać wspomnieniami do tych lat. Nie chcą o tym mówić. Nagromadziło się w nich zbyt dużo żalu, goryczy. Siostra Ryszarda Szelocha zgodziła się na rozmowę ze mną tylko, dlatego, że być może te wspomnienia poruszą czyjeś sumienie. Może po kilkudziesięciu latach bezskutecznych poszukiwań ktoś jej powie gdzie pochowano brata. Gdzie jest mogiła, na której mogłaby zapalić lampkę i przy której mogłaby zmówić modlitwę? Zgodził się również na rozmowę ze mną „Junior” z oddziału „Dzidy”. Zgodnie z życzeniami moich rozmówców nie podaję ich nazwisk. Irena Przybyłowska - Hanusz


Tagi: ,

Pomnik żołnierzy i konspiratorów Zgrupowania Wolność i Niezawisłość w Szydłowcu

W Parku Niepodległości w Szydłowcu odsłonięto 1 marca tablicę poświęconą pamięci żołnierzy i konspiratorów Zgrupowania Wolność i Niezawisłość, działających na terenie Szydłowca i powiatu szydłowieckiego w latach 1946-1954. Pomnik – tablicę pamiątkową odsłonili: prezes szydłowieckiego Koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Zofia Pawlak, burmistrz Szydłowca Artur Ludew i wicestarosta szydłowiecki Roman Woźniak. Oni także w postument pomnika –tablicy włożyli Akt Erekcyjny i Listę 66 żołnierzy i konspiratorów walczących na Ziemi Szydłowieckiej, w oddziale ppor. Mariana Sadowskiego ps. Dzida (1925-1949), którego zdjęcie w czasie uroczystości było wyeksponowane na pamiątkowym postumencie. Wcześniej treść Aktu, odczytał Tomasz Krzemiński z szydłowieckiego Koła ŚZŻAK Koło Szydłowiec.

W czasie uroczystego odsłonięcia tablicy głos zabrali: burmistrz Artur Ludew, prezes Zofia Pawlak oraz wiceprezes Zarządu Okręgu Radom ŚZŻAK Edward Koleja oraz wiceprzewodniczący Rady Miejskiej Józef Jarosiński. Ten ostatni nakreślił sytuację w Polsce, po zakończeniu wojny, w której żołnierze WiN zmuszeni byli podjąć nierówną walkę, za którą płacili często najwyższą cenę. Modlitwę za poległych i zmarłych żołnierzy i konspiratorów WiN odmówił ks. kan. Adama Radzimirski proboszcz szydłowiecki. On także wraz z ks. Norbertem Skawińskim poświęcił pamiątkową tablicę. Pamiątkowym Medalem za Zasługi dla Związku Armii Krajowej, odznaczeni zostali: Burmistrz Szydłowca Artur Ludew, Chorąży Sztandaru 72 pułku piechoty Armii Krajowej Marek Janczyk oraz Przyboczny Pocztu Sztandarowego 72 pułku piechoty Armii Krajowej Roman Barszcz. Honorową odznaką „Akcji Burza”, ustanowioną przez Naczelnego Wodza Sił Zbrojnych na Zachodzie w 1914r. Generała Broni Kazimierza Sosnkowskiego odznaczeni zostali: Starosta Szydłowiecki Włodzimierz Górlicki, Społeczny Opiekun Miejsc Pamięci Narodowej Marek Sokołowski oraz Przyboczny sztandaru 72 pułku piechoty Armii Krajowej Marian Siembiot. Delegacje instytucji i organizacji złożyły wiązanki kwiatów, zapalono znicze. Apel poległych przy asyście pododdziału strzelców Związku Strzeleckiego i werblistów i trębacza Miejskiej Orkiestry Dętej, poprowadził st. insp. ZS Roman Burek. Uroczystość swoją obecnością uświetniły poczty sztandarowe, strzelcy Związku Strzeleckiego, Młodzież Wszechpolska, dzieci i młodzież szkolna, nauczyciele, mieszkańcy Szydłowca oraz co bardzo ważne wielu przedstawicieli rodzin, którzy nie kryli wzruszenia, bowiem przez lata przyzwyczajeni byli raczej do wygłaszanych pod adresem swoich bliskich i własnym krzywdzących inwektyw i kłamstw, przywykli do praktykowanego przez: homo sovieticus” odwracania pojęć. Określania mianem „bandytów”, tych, dla których miłość Ojczyzny i wiara w Boga były ważniejsze niż ocalenie własnego życia. Po uroczystej zbiórce w Parku Niepodległości, uczestnicy obejrzeli spektakl słowno-muzyczny w Publicznym Gimnazjum im. M. Kopernika. Wieczorem w farze św. Zygmunta odprawiona została koncelebrowana msza święta, w czasie, której modlono się za Żołnierzy Wyklętych. Szczególnie wspominano poległych w potyczkach z grupą KBW – MO: Ryszarda Szelocha ps. Kruk oraz Stanisława Stefańskiego ps. Sowa (ich miejsca pochówku do dziś są nieznane ) oraz skazanego na karę śmierci i straconego Józefa Stankiewicza ps. Zenit.

W Akcie Erekcyjnym zapisano takie słowa: „My członkowie Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, władze oraz mieszkańcy gminy i powiatu Szydłowiec przejęci bohaterstwem i poświęceniem Żołnierzy Wyklętych walczących z komunistyczna nawałą fundujemy w Szydłowcu tablice ich pamięci. Niechaj tablica ku czci Żołnierzy Wyklętych sławi na wieki imię Tych, którzy z hasłem „Bóg Honor Ojczyzna" toczyli w latach 1945-1956 nierówną walkę dla Polski Wolnej i Niepodległej.” Zamieszczono także słowa modlitwy ks. Zdzisława Peszkowskiego "Z żywą wiarą w świętych obcowanie prosimy Cię, Matko, przygarnij ich i oddaj Twojemu Synowi, Matko Bolesna pociesz tych, których serca ciągle jeszcze krwawią po stracie najbliższych. Matko Pokoju, daj nam łaskę życia godnego Tych, którzy zginęli za Niepodległą Ojczyznę, stając się ceną naszej Wolności. Uczyń ich fundamentem odrodzenia i pojednania w imię Boga, który miłuje i przebacza." Akt erekcyjny podpisali Starosta Szydłowiecki Włodzimierz Górlicki Burmistrz Szydłowca Artur Ludew Przewodnicząca Rady Powiatu Anita Gołosz, Przewodniczący Rady Miejskiej Marek Artur Koniarczyk, Proboszcz Parafii św. Zygmunta ks. dziekan Adam Radzimirski, Społeczny Opiekun Miejsc Pamięci Marek Sokołowski, Prezes ŚZŻAK o/Radom ppłk. Leon Etwert, Prezes ŚZŻAK k/Szydłowiec Zofia Pawlak.


Tagi:

Papieska bulla „Misericordiae vultus” (dokument)

FRANCISZEK, BISKUP RZYMU, SŁUGA SŁUG BOŻYCH, DO WSZYSTKICH, KTÓRZY BĘDĄ CZYTAĆ TEN LIST ŁASKA, MIŁOSIERDZIE I POKÓJ Jezus Chrystus jest obliczem miłosierdzia Ojca. Wydaje się, iż tajemnica wiary chrześcijańskiej znajduje w tym słowie swoją syntezę. Ono stało się żywe, widoczne i osiągnęło swoją pełnię w Jezusie z Nazaretu. Ojciec «bogaty w miłosierdzie» (por. Ef 2, 4), gdy objawił Mojżeszowi swoje imię: «Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność» (Wj 34, 6), sprawił, że człowiek mógł nieprzerwanie poznawać Jego boską naturę na różne sposoby i w wielu momentach historii. W «pełni czasów» (por. Ga 4,4), gdy wszystko było gotowe według Jego planu zbawienia, zesłał On swojego Syna, narodzonego z Maryi Dziewicy, aby objawić nam w sposób ostateczny swoją miłość. Kto widzi Syna, widzi też i Ojca (por. J 14, 9). Jezus z Nazaretu swoimi słowami, gestami i całą swoją osobą objawia miłosierdzie Boga.

Potrzebujemy nieustannie kontemplować tę tajemnicę miłosierdzia. Jest ona dla nas źródłem radości, ukojenia i pokoju. Jest warunkiem naszego zbawienia. Miłosierdzie: to jest słowo, które objawia Przenajświętszą Trójcę. Miłosierdzie: to najwyższy i ostateczny akt, w którym Bóg wychodzi nam na spotkanie. Miłosierdzie: jest podstawowym prawem, które mieszka w sercu każdego człowieka, gdy patrzy on szczerymi oczami na swojego brata, którego spotyka na drodze życia. Miłosierdzie: to droga, która łączy Boga z człowiekiem, ponieważ otwiera serce na nadzieję bycia kochanym na zawsze, pomimo ograniczeń naszego grzechu.

Są chwile, w których jeszcze mocniej jesteśmy wzywani, aby utkwić wzrok w miłosierdziu, byśmy sami stali się skutecznym znakiem działania Ojca. Z tego właśnie powodu ogłosiłem Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia jako pełen łaski czas dla Kościoła, by uczynić świadectwo wierzących jeszcze mocniejszym i skuteczniejszym.


Tagi:

Podkarpacie. Otwarcie Muzeum Polaków Ratujących Żydów imienia Rodziny Ulmów

Podrzeszowska Markowa w 1939 roku liczyła około 4500 mieszkańców w tym 120 Żydów. Po wkroczeniu Niemców część Żydów została jesienią 1939 r. przymusowo wysiedlona na teren Związku Sowieckiego. W sierpniu 1942 roku Niemcy wywieźli kilku Żydów do obozu pracy w Pełkiniach, a następnie do obozu zagłady w Bełżcu, gdzie zostali zamordowani. W grudniu 1942 roku Niemcy nakazali pod karą śmierci sołtysowi zorganizowanie poszukiwań ukrywających się Żydów. Wytypowane przez niego osoby wyszukały 17 Żydów, których następnego dnia Niemcy zamordowali. Mimo tych tragedii po grudniu 1942 r. dziewięć rodzin nadal ukrywało Żydów w Markowej. Jedną z nich byli Ulmowie, którzy jeszcze przed wojną przyjaźnili się z Żydami.

Józef Ulma był ogrodnikiem i działaczem społecznym. Jako fotograf amator dokumentował życie rodzinnej Markowej (zachowało się kilkaset zrobionych przez niego zdjęć). Wiktoria zajmowała się głównie domem i wychowywaniem licznego potomstwa. Gdy Niemcy rozpoczęli mordowanie wszystkich Żydów, to mimo nieludzkiego prawa wprowadzonego przez Niemców, grożącego karą śmierci za każdą pomoc Żydom, pomagali Żydom. Wpierw rodzina Ryfki Tencer/Trinczer z pomocą Józefa Ulmy stworzyła sobie schron w jarach w pobliżu potoku. W grudniu zostali oni rozstrzelani. Kolejnych Żydów przyjęli już pod swój dach ośmioro z nich. Byli to pochodzący z Łańcuta Saul Goldman wraz z czterema dorosłymi synami o nieznanych imionach oraz mieszkanki Markowej - Lea Didner z małą córką o nieznanym imieniu i Gołda Grünfeld. 24 marca 1944 roku i ukrywani Żydzi, i Józef wraz z będącą w ciąży żoną Wiktorią oraz ich małe dzieci: Stasia, Basia, Władziu, Franuś, Antoś, Marysia, zostali rozstrzelani przez niemiecką żandarmerię. Mimo tego faktu osiem innych rodzin w Markowej nadal ukrywało Żydów. Łącznie w Markowej okupację przeżyło 21 z nich. Po wojnie wyjechali do USA, Kanady, Izraela lub na tereny Polski zachodniej. Dwójka z nich żyje do dzisiaj w Kanadzie i Izraelu. Józef i Wiktoria Ulmowie w 1995 roku zostali uhonorowani pośmiertnie tytułem Sprawiedliwi wśród Narodów Świata. W 2003 roku rozpoczął się w diecezji przemyskiej proces beatyfikacyjny całej rodziny Ulmów, który obecnie toczy się w Watykanie. W 2004 roku odsłonięto w Markowej pomnik poświęcony rodzinie Ulmów. W 2010 roku prezydent Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie Józefa i Wiktorię Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Imieniem Ulmów nazwano szkołę w Markowej, ulice w Łańcucie i Ostrołęce oraz dwa stowarzyszenia. W 2007 roku z ideą budowy w Markowej Muzeum Polaków Ratujących Żydów na Podkarpaciu imieniem Rodziny Ulmów wystąpił Mateusz Szpytma pracownik IPN i krewny Wiktorii Ulma oraz Bogdan Romaniuk prezes Stowarzyszenia Szczęśliwy Dom im. Rodziny Ulmów. 30 czerwca 2008 roku Sejmik Województwa Podkarpackiego jednomyślnie podjętą uchwałą zdecydował o utworzeniu w Markowej tego Muzeum. Inwestorem przedsięwzięcia jest Samorząd Województwa Podkarpackiego, który przeznaczył na ten cel 6,5 miliona zł, kolejny milion dołożyło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Gmina Markowa przekazała nieodpłatnie działki. 19 maja 2009 roku Zarząd Województwa Podkarpackiego podjął decyzję, że Muzeum – Zamek w Łańcucie zajmie się budową Muzeum. Prace budowlane rozpoczęto jesienią 2013 roku, otwarcie zaplanowano na grudzień 2015 roku. Budynek Muzeum ma kształt długiego prostokąta, zakończonego trójkątnym, ostrym dachem. Bryła obiektu wchodzi w głąb ziemi. Przed budynkiem znajduje się obszerny plac z tabliczkami z nazwiskami mieszkańców Podkarpacia zamordowanych za pomoc Żydów. Z kolei na murze przy Muzeum umieszczono nazwiska osób, które Żydów ratowały. Bezpośrednio przy Muzeum zaplanowano sad pamięci, w którym pojawią się nazwiska mieszkańców Markowej – Żydów i Polaków - tych, którzy zostali zamordowani lub zginęli podczas II wojny światowej. Ekspozycja w Muzeum będzie trójjęzyczna – po polsku, angielsku i hebrajsku. Decyzja na ten temat została podjęta w oparciu o to, że odwiedzającymi obecnie pomnik Ulmów są nie tylko Polacy, ale również Żydzi z USA i Izraela. Tych ostatnich przybywa najwięcej – około 5 tys. rocznie.

Józef Ulma urodził się 2 marca 1900 roku w Markowej w ubogiej rodzinie chłopskiej. Jego rodzice, Marcin i Franciszka z domu Kluz, byli rolnikami, mieli trzyhektarowe gospodarstwo i mieszkali w niewielkim drewnianym domu. Józef ukończył czteroklasową szkołę powszechną, w 1921 roku został powołany do służby wojskowej. W wieku 29 lat zaczął uczęszczać do szkoły rolniczej w Pilźnie, którą ukończył z wynikiem bardzo dobrym. Stał się gorącym propagatorem uprawy warzyw i owoców, która nie była na wsi szerzej rozpowszechniona. Mając mniej niż 1 ha ziemi, przeznaczył jej część na pierwszą w Markowej szkółkę drzew owocowych. Sprzedaż sadzonek stała się odtąd jednym ze źródeł utrzymania. To prawdopodobnie dzięki Józefowi Ulmie w Markowej pojawiły się szczepione jabłonie. Był nowatorem nie tylko w dziedzinie ogrodnictwa, ale także pszczelarstwa i hodowli jedwabników. Zachowały się dwa dyplomy, które otrzymał podczas Powiatowej Wystawy Rolniczej w Przeworsku, zorganizowanej w 1933 roku przez tamtejsze Okręgowe Towarzystwo Rolnicze. Pierwszy przyznano mu za pomysłowe ule i narzędzia pszczelarskie własnej konstrukcji, drugi – za wzorową hodowlę jedwabników i wykresy ich życia. Zwłaszcza ta druga działalność, datująca się od 1930 roku, wzbudzała zainteresowanie nie tylko mieszkańców Markowej, ale także okolicznych wsi. Nawet Andrzej Lubomirski, ordynat przeworski, wraz ze starostą powiatowym odwiedzili Józefa Ulmę, aby zobaczyć jego jedwabniki i drzewa morwowe. Największą pasją Józefa Ulmy było fotografowanie. Posiłkując się wiedzą z książek i czasopism, potrafił samodzielnie złożyć aparat fotograficzny (później posiadał także profesjonalny, wyprodukowany fabrycznie sprzęt). Wykonał tysiące zdjęć. Wiele z nich zachowało się w prywatnych zbiorach markowian. Ulma utrwalał na nich życie codzienne mieszkańców wsi – prace polowe, śluby, wesela, Pierwszą Komunię Świętą, chrzciny, a także wydarzenia społeczne, np. występy chóru, orkiestry, przedstawienia teatralne. Robił również zdjęcia na zamówienie. Na wielu przedstawił swoich najbliższych. Zachowały się wzruszające fotografie żony, dzieci i innych członków rodziny. Fotografował ich w różnym entourage’u, często przy pracy, także siebie. Dzięki temu wiadomo więcej o tym, jak wyglądało ich życie. Zachowała się także część książek z jego prywatnej biblioteki, w tym Dzieje biblijne Starego i Nowego Przymierza, O drenowaniu, Podręcznik elektrotechniczny, Podręcznik fotografii, Wykorzystanie wiatru w gospodarce, Radiotechnika dla wszystkich, Przyroda i technika, Dzicy mieszkańcy Australii, Atlas geograficzny, Słownik wyrazów obcych. Niektóre z nich opatrzone są pieczęcią – ekslibrisem: Biblioteka domowa – Józef Ulma. Prenumerował też czasopismo „Wiedza i Życie”. Bogactwo tytułów świadczy o jego szerokich horyzontach – od przydatnej w gospodarstwie aktualnej wiedzy po opisy innych krajów i kultur. Zdobyte informacje wykorzystywał w praktyce – oprócz aparatu fotograficznego skonstruował także maszynę do oprawiania książek, radio i niewielką elektrownię wiatrową, służącą między innymi do ładowania akumulatora, dzięki któremu jako pierwszy w rodzinnej wsi oświetlał dom nie lampą naftową, lecz energią elektryczną. Józef Ulma znajdował też czas na działalność społeczną. Związał się z dwoma środowiskami młodzieżowymi aktywnymi w międzywojennej Markowej. Początkowo działał w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży Męskiej, później zaś w Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”, gdzie udzielał się jako bibliotekarz i fotograf. Z powodu działalności w tej drugiej organizacji popadł w zatarg z markowskim proboszczem ks. Władysławem Tryczyńskim, który ZMW RP „Wici” uznawał za lewicowy i komunizujący. Józef miał możność częstych rozmów z działaczami Stronnictwa Ludowego oraz związanymi z nimi spółdzielcami, w tym Ignacym Solarzem, organizującym po sąsiedzku, dwie parcele dalej, Spółdzielnię Zdrowia. Przez pewien czas pełnił funkcję kierownika Spółdzielni Mleczarskiej w Markowej. W wieku 35 lat ożenił się i realizował powołanie do życia rodzinnego. Jego wybranką była młodsza o 12 lat Wiktoria Niemczak. Urodziła się również w Markowej, 10 grudnia 1912 roku, jako siódme dziecko Jana i Franciszki z Homów. Zgodne i darzące się miłością małżeństwo Ulmów szybko doczekało się licznego potomstwa. W ciągu siedmiu lat przychodziły na świat kolejne dzieci: Stanisława (ur. 18 VII 1936), Barbara (ur. 6 X 1937), Władysław (ur. 5 XII 1938), Franciszek (ur. 3 IV 1940), Antoni (ur. 6 VI 1941) i Maria (ur. 16 IX 1942). Wiktoria zajmowała się domem i dziećmi, co potwierdzają wykonane przez męża zdjęcia. Uczestniczyła także w kursach organizowanych w ramach Wiejskiego Uniwersytetu Ludowego w Gaci. Ulmowie nie byli w stanie wyżywić tak licznej gromadki ze swojego małego gospodarstwa. Mimo silnych związków z rodzinną Markową, postanowili podjąć ryzyko i rozpocząć nowe życie w innym miejscu. W 1938 roku kupili 5 ha czarnoziemu w Wojsławicach koło Sokala. Pieniądze na zakup pochodziły ze sprzedaży dobytku oraz z niewielkich oszczędności. Przeprowadzka nie doszła jednak do skutku ze względu na wybuch wojny. We wrześniu 1939 r. Józef brał udział w wojnie obronnej. W czasie wojny został żołnierzem miejscowego BCh.