Wspomnienie o plut. Ryszardzie Szelochu z oddziału "Dzidy"

W Parku Niepodległości odsłonięto 1 marca 2016 roku, tablicę upamiętniającą Żołnierzy Wyklętych. Jednak po raz pierwszy sprawa upamiętnienia żołnierzy zgrupowania WiN, poległych w 1949 roku: plut. Ryszarda Szelocha i Stanisława Stefańskiego inicjował cztery lata temu Wiktor Cielecki. Od 3 lat inicjatywie tej przewodziło już Koło ŚZŻAK w Szydłowcu, które w 2013 roku wnioskowało do ówczesnego burmistrza, w tej sprawie. Teraz w obecnych realiach, jako społeczny opiekun miejsc pamięci narodowej mogłem tej inicjatywie, pomóc swoim osobistym wkładem. Udało się, dzięki zaangażowaniu wielu osób, w tym burmistrza Artura Ludwa i pani prezes ŚZŻAK Zofii Pawlak. Wiktor Cielecki, który w 2012 roku szukał wsparcia dla tej inicjatywy zarówno w Urzędzie Miejskim, decydującym o tych sprawach jak i w Starostwie Powiatowym, wnosił o umieszczenie na tablicy nazwisk plut. Ryszarda Szelocha i strzelca Stanisława Stefańskiego, którzy zginęli w starciu z bronią w ręku z grupa KBW - MO. Poniżej tekst pani Ireny Przybyłowskiej-Hanusz, z tamtego okresu opublikowany w kwartalniku "Ziemia Odrowążów", poświęcony, w głównej mierze osobie plut. Ryszarda Szelocha. We wspomnieniu, mylnie podano dzień śmierci S. Stefańskiego, który poległ 29 stycznia. Obecnie dostępne są materiały z IPN, które udostępniono rodzinom. Nadal jednak miejsca ich pochówku są nieznane.

Jak i dlaczego zginął „Biały Kruk”? 1 marca obchodzony jest w Polsce, jako Dzień Żołnierzy Wyklętych. Dnia 23 lutego 2012 roku, na sesji Rady Powiatu Szydłowieckiego, zabrał w tej sprawie głos Wiktor Cielecki. Zaapelował o pamięć nie tylko o powszechnie znanych, działających na naszym terenie, oddziałach partyzanckich Henryka Dobrzańskiego „Hubala”, Antoniego Hedy „Szarego” czy „Drągala”. Przypomniał, że: „na terenie powiatu było wielu żołnierzy, także mniejszej rangi, którzy wykazali się wielkim bohaterstwem. Żołnierze partyzantki antykomunistycznej byli ścigani listami gończymi, …torturowani, zabijani…W wyniku obławy sił bezpieczeństwa PRL życie stracili Stanisław Stefański „Sowa” i Ryszard Szeloch „Kruk”. Miejsca ich pochówku nie są znane do dziś. Rodziny tych bohaterskich, młodych ludzi, którzy oddali życie za wolną Ojczyznę, były systematycznie gnębione i poniżane przez władze komunistyczne”. W dalszym ciągu swej wypowiedzi Wiktor Cielecki zaapelował „o uczczenie tych bohaterskich żołnierzy wyklętych tablicą pamiątkową, która pozwoliłaby zachować pamięć o nich i dać im zwycięstwo, chociaż pośmiertnie. Stanisław Stefański i Ryszard Szeloch byli bohaterami naszego powiatu” Przed laty w jednym z numerów „Głosu Szydłowieckiego” ukazał się artykuł T. Lińskiego „ Powojenny protest zbrojny w okolicach Szydłowca”. Jednym z bohaterów artykułu był Ryszard Szeloch. Wstrząśnięta jego tragicznym losem postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej o jego życiu i działalności od rodziny i ludzi, którzy go dobrze znali. Ryszard Szeloch urodził się 25 stycznia 1926 roku, jako jedyny syn Stanisława i Eugenii Szelochów. Miał trzy siostry: Katarzynę, Matyldę i Jadwigę. Mieszkali w Sadku. Przed wojną ojciec pracował, jako sekretarz w Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu. Ryszard ukończył szkołę podstawową w Szydłowcu i w 1939 roku zdał do gimnazjum im. Jana Kochanowskiego w Radomiu. Wraz z wybuchem wojny ojciec, Stanisław Szeloch, wyjechał z Dyrekcją Lasów Państwowych na wschód. Żona wraz z dziećmi pozostała w Sadku. 8 Września 1939 roku do Sadku wkroczyli Niemcy. Stanisław wrócił do domu w listopadzie. W rodzinie Szelochów, żywe były tradycje patriotyczne, toteż w 1943 roku Ryszard wstąpił do Armii Krajowej, placówki Sadek, której dowódcą był Tadeusz Krzewiński, Pseudonim „Burza”. Ryszard przyjął pseudonim „Kruk”. W konspiracji działały również jego dwie siostry: Katarzyna „Kalina” i Jadwiga „Iwonka”. W domu państwa Szelochów na strychu była zmagazynowana broń. W końcu sierpnia 1944 roku, w związku z przygotowaniami do akcji „Burza”, należało ją dostarczyć do pana Krzewińskiego, który mieszkał w Sadku II. Osiemnastoletniej Katarzynie „Kalinie”, która niosła broń krótką, udało się przejść. Ryszard „Kruk” został zatrzymany, ale udało mu się uciec. Dwunastoletnia Jadwiga „Iwonka”, jako najmniej podejrzana, niosła w worku broń długą. Zatrzymana przez Mongołów, znajdujących się w służbie niemieckiej, tłumaczyła, że niesie siano. Kiedy jednak chcieli skontrolować zawartość worka, zaczęła uciekać? Niestety została złapana i doprowadzona do domu. Aresztowano również przebywających w domu rodziców, Katarzynę „Kalinę”, dwóch braci ojca z żonami z dwiema córkami (14 i 16 lat) oraz sąsiada Antoniego Dembskiego. Całą noc ich przesłuchiwano i bito. Rano przyjechała żandarmeria z Szydłowca. Wszystkich aresztowanych ustawiono w Sadku na górce. Mieli być rozstrzelani. Dzięki interwencji nadleśniczego z Sadku pana Szablewskiego Niemcy zrezygnowali z egzekucji. Przewieźli ich wszystkich do Szydłowca, do posterunku żandarmerii, a stąd do więzienia w Radomiu. Przebywali tu od końca sierpnia do 26 października. W wyniku starań przyjaciół Katarzyna „Kalina”i szesnastoletnia córka stryja Jadwiga Szeloch zostały wysłane na przymusowe roboty do Niemiec. Pozostałych zwolniono do domu. Stanisław Szeloch musiał jednak meldować się codziennie na komendzie, dlatego zamieszkał z rodziną w Szydłowcu w pożydowskim domu przy ulicy Radomskiej. Po dwóch tygodniach od opuszczenia więzienia 13 listopada zmarł Stanisław Szeloch. Ryszard Szeloch „Kruk”, który od sierpnia 1944 roku był w kompanii Henryka Podkowińskiego „Rena” „Ostrolota” w 3 batalionie 72 pułku piechoty pod dowództwem Krzysztofa Hofmana „Cypriana”, przyszedł w nocy pożegnać się z ojcem. Na pogrzebie oczywiście nie mógł się pokazać. Po tym tragicznym wydarzeniu córki Jadwiga „Iwonka” i Matylda wraz z matką powróciły do Sadku do pustego, splądrowanego domu. Ryszard Szeloch „Kruk” przebywał w oddziale partyzanckim aż do 23 grudnia 1944 roku. Brał udział w walkach między innymi pod Huciskiem, Gałkami, w Bliżynie. Po zakończeniu działań wojennych rozpoczął pracę w Szydłowcu, jako kasjer w sklepie spółdzielczym. Nie dano mu jednak powrócić do normalnego życia. Stale był nachodzony przez pracowników UB. W tej sytuacji w listopadzie 1945 roku wyjechał do Wrocławia, gdzie ukrywał się z kilku żołnierzami „Ostrolota” Henryka Podkowińskiego. Kiedy jednak i tu nie dawano mu spokoju wrócił na kilka dni do domu, do Sadku. W sytuacji zagrożenia, osaczenia na początku 1946 roku wstępuje do patrolu „Dzidy” Mariana Sadowskiego (dowódcą zgrupowania był „Zagończyk”). Bierze udział w licznych akcjach (opisanych przez T. Lińskiego w wyż. wym. artykule) aż do października 1947 roku, kiedy ujawnia się w Jedlni na posterunku MO. Pragnie rozpocząć normalne, spokojne życie. 28 listopada 1947 roku żeni się z Ireną Ruzik. W trakcie wesela dochodzi do awantury wśród podochoconych alkoholem biesiadników. Ktoś z gości zauważył, że Ryszard Szeloch ma krótką broń i zadenuncjował go. Pan młody został aresztowany na własnym weselu. W czasie konwojowania uciekł i był poszukiwany przez UB. Represjonowano jego najbliższą rodzinę. Zaczęły się aresztowania, przesłuchiwania, siostrom uniemożliwiano podjęcie pracy. Konieczność zmusiła Ryszarda do zorganizowania trzyosobowej grupy dywersyjnej „Kruk”. Należeli do niej oprócz Ryszarda Szelocha, który przyjął pseudonim „Biały Kruk” Stanisław Stefański i Edward Jaworski. Współpracowali z grupami „Wilczura”, „Oriona” i „Drągala”. Ryszard Szeloch „Biały Kruk” ukrywał się od listopada 1947 roku do 31 stycznia 1949 roku. W czasie obławy żołnierzy KBW na patrol „Kruka” Stanisław Stefański i Ryszard Szeloch zostali osaczeni w Gąsawach w stodole. Stefański zginął w wyniku strzelaniny, ciężko ranny Ryszard Szeloch, chcąc uniknąć tortur, odebrał sobie życie. Ich ciała przewieziono na posterunek MO w Szydłowcu. Stężałe na mrozie zwłoki rozebrano do naga, ustawiono pod ścianą. Zmarłym malowano twarze, wkładano papierosy w usta, profanowano ich ciała. Kazano na to patrzeć nie tylko przypadkowym mieszkańcom miasta, ale i najbliższej rodzinie. Aresztowano matkę Szelocha za to, że patrząc na sponiewierane ciało syna powiedziała: „ Synu, Niemcy cię nie zabili, a Polacy, co z tobą zrobili?” Po pewnym czasie ciała Stanisława Stefańskiego i Ryszarda Szelocha wywieziono do Radomia, do UB., Co się z nimi stało nie wiadomo. Od tych wydarzeń minęło wiele lat. Lat szczególnie trudnych dla rodzin Stanisława Stefańskiego i Ryszarda Szelocha prześladowanych, piętnowanych, represjonowanych. Poniszczono wszelkie pamiątki, dokumenty. Nie zachowała się ani jedna fotografia Ryszarda Szelocha. Pozostały tylko wspomnienia. Najbliżsi pamiętają Ryszarda, jako bardzo religijnego, żywego, wesołego młodego człowieka, blondyna średniego wzrostu, krępej budowy ciała. Ani rodzina, ani towarzysze broni nie chcą wracać wspomnieniami do tych lat. Nie chcą o tym mówić. Nagromadziło się w nich zbyt dużo żalu, goryczy. Siostra Ryszarda Szelocha zgodziła się na rozmowę ze mną tylko, dlatego, że być może te wspomnienia poruszą czyjeś sumienie. Może po kilkudziesięciu latach bezskutecznych poszukiwań ktoś jej powie gdzie pochowano brata. Gdzie jest mogiła, na której mogłaby zapalić lampkę i przy której mogłaby zmówić modlitwę? Zgodził się również na rozmowę ze mną „Junior” z oddziału „Dzidy”. Zgodnie z życzeniami moich rozmówców nie podaję ich nazwisk. Irena Przybyłowska - Hanusz