Szydłowieckie Centrum Kultury - Zamek sredecznie zaprasza,
5 października 2008 roku o godz. 16:00 do sali kameralnej szydłowieckiego zamku na II SZYDŁOWIECKIE SPOTKANIA SKRZYPKÓW LUDOWYCH
im. MARIANA BUJAKA.
Spotkania mają charakter konkursu, do udziału w którym zaprosiliśmy skrzypków z terenu całej Polski.
Celem spotkań jest prezentacja dorobku artystycznego skrzypków, popularyzacja tradycyjnej muzyki ludowej oraz zachowanie i przekaz folkloru młodszym pokoleniom i środowiskom twórczym.
Udział w II SZYDŁOWIECKICH SPOTKANIACH SKRZYPK?W LUDOWYCH im. MARIANA BUJAKA weźmie 19 uczestników. Prezentacje oceniać będzie niezależne Jury powołane przez Organizatora w składzie Jerzy Dynia – muzyk,znawca folkloru dziennikarz Telewizji Rzeszów oraz Adolf Krzemiński folklorysta, przedstawiciel Delegatury Urzędu Marszałkowskiego w Radomiu.
Marian Bujak to wybitna postać w dziejach kultury i sztuki ludowej na ziemiach byłego województwa radomskiego. Urodził się
w Koryciskach gmina Wieniawa 6 czerwca 1920 roku. Mając 7 lat dostał pierwsze skrzypce od swojego dziadka a już 8 lat później jako piętnastoletni chłopiec grywał ze słuchu z kapelą Stanisława Wlazło z Kłudna. Nuty poznał w wieku 20 lat dzięki swojemu nauczycielowi Januszowi Kalicie.
Uprawiając sztukę folklorystyczną, artysta korzystał z przekazów rodzinnych, z zapisów Oskara Kolberga oraz z własnych melodii. Był założycielem i wieloletnim kierownikiem "Kapeli Ludowej z Szydłowca", której repertuar składał się głównie z melodii regionu szydłowieckiego.
Wewnętrzna potrzeba kultywowania muzyki regionalnej uczyniła Mariana Bujaka wielokrotnym laureatem licznych nagród na przeglądach regionalnych, wojewódzkich i ogólnopolskich. Artysta został uhonorowany m.in. I miejscem i "Złotą Basztą" w Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewków Ludowych w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą, a także wraz z zespołem "Kapeli Ludowej z Szydłowca" dyplomem za "Wybitne i uznane osiągnięcia w tradycyjnym i wirtuozerskim sposobie muzykowania przy użyciu unikalnych instrumentów".
Spotkania organizowane są przy wsparciu finansowym Samorządu Województwa Mzaowieckiego.
A. Klepaczewska, SCK Zamek
Kościół katolicki ma od dziś nowego błogosławionego, ks. Michała Sopoćkę, propagatora kultu Miłosierdzia Bożego, spowiednika św. Faustyny Kowalskiej. Uroczystości beatyfikacyjnej w sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Białymstoku przewodniczył delegat Benedykta XVI arcybiskup Angelo Amato. Ks. Sopoćko zmarł 15 lutego 1975 roku, dlatego jego wspomnienie obchodzone będzie właśnie tego dnia.
Na uroczystość, w której wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy wiernych, przybyli: arcybiskup metropolita wileński kardynał Audrys Juozas Bačkis, metropolita mińsko-mohylewski arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, metropolita Foggi w południowych Włoszech arcybiskup Francesco Pio Tamburino, kardynałowie, arcybiskupi i biskupi polscy z kard. Józefem Glempem, Prymasem Polski na czele, około 500 kapłanów z kraju i zagranicy, prawosławny ordynariusz diecezji białostocko-gdańskiej arcybiskup Jakub oraz około 100 sióstr ze Zgromadzenia Jezusa Miłosiernego.
Przyjęcie dokumentu o warunkach występowania z Kościoła, watykański Synod Biskupów na temat Słowa Bożego, działalność i wyzwania Caritas Polska - to główne wątki 345. zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski.
Na zakończenie spotkania biskupi uczestniczyli w uroczystościach beatyfikacyjnych ks. Michała Sopoćki, który pochowany jest właśnie w Białymstoku.
Dramat chrześcijan w Indiach
Biskupi rozpoczęli obrady od wysłuchania relacji przewodniczącego KEP abp Józefa Michalika nt. dramatycznej sytuacji w Indiach, gdzie wciąż nie ustają pogromy chrześcijan.
Inicjatorem podjęcia tego tematu na forum KEP był wieloletni misjonarz w Afryce, obecnie ordynariusz warszawsko-praski abp Henryk Hoser. W rozmowie z KAI powiedział on, że prześladowania spotykają katolików, ale w jeszcze większym stopniu cierpią protestanci.
”Wierzymy, że mimo wszystko, Pan Bóg jest obecny w historii, że jest jej Panem. Dlatego nasze modlitwy, które nie znają ani granic czasowych ani przestrzennych, powinny być zintensyfikowane zarówno w kościołach, jak i domach” – powiedział KAI abp Hoser.
Ksiądz dziekan Adam Radzimirski, 27 września celebrował mszę świętą w szydłowieckiej farze św. Zygmunta w 69 rocznicę powstania Polskiego Państwa Podziemnego.
W kazaniu ks. Dziekan przypomniał ofiarność tego pokolenia Polaków, które w mrocznych czasach okupacji niemieckiej potrafili zorganizować siły zbrojne, szkolnictwo, sądownictwo i inne polskie instytucje. Działały one w „katakumbach”, ze względu na krwawy terror wroga, jednak dawały Polakom potrzebne oparcie i broniły przed zniewoleniem ducha.
Wolna i niepodległa Polska, przypomniał kaznodzieja potrzebuje dziś takiej organizacji życia społecznego, w której zaspokajane są słuszne potrzeby narodu. Dotyczy to bezpieczeństwa, szkolnictwa, służby zdrowia, gospodarki, troski i rodzinę, i młode pokolenie Polaków. Tak musi wyrażać się współczesny patriotyzm.
Przybyli na uroczystość: kombatanci, poczty sztandarowe, samorządowcy, strzelcy ZS, dzieci i młodzież szkolna, nauczyciele; po mszy świętej w asyście orkiestry dętej przemaszerowali na miejsce straceń Polaków, przy ul. Kościuszki, gdzie złożono wiązanki biało czerwonych kwiatów.
Delegacje kombatantów, władz miasta i powiatu złożyły wieńce pamięci, także w miejscu straceń Polaków na szydłowieckim Korzonku. Wspólnie odmówiono modlitwę za pomordowanych patriotów.
We wrześniu 1939, Polska powiedziała heroicznie - nie, bezbożnym ideologiom faszyzmu i komunizmu. Uczyniła to niestety w osamotnieniu, wobec tchórzostwa innych narodów! Wobec ogromnej przewagi dwóch wrogów, samotna musiała ulec druzgocącej przewadze ich zbrodniczej siły.
Duch polski jednak nie upadł, w oblężonej Warszawie w ostatnich dniach pamiętnego polskiego września, z inicjatywy marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego, rozpoczęto tworzenie jednolitej organizacji wojskowo-politycznej, Służby Zwycięstwu Polsce, której głównymi celami było:
1.podjęcie walki na każdym polu i wszelkimi środkami
2. przygotowanie kadr wojskowych
3. tworzenie powiązanych ze sobą na zasadach hierarchicznych oraz harmonijnie współdziałających ośrodków tymczasowej władzy narodowej w okupowanym kraju.
Wobec zmian politycznych, na emigracji we Francji, w obrębie polskich naczelnych władz wojskowych i cywilnych, Rada Ministrów 8 listopada 1939 roku, przyjęła założenia nowej organizacji Związku Walki Zbrojnej, tworzonej na siatce organizacyjnej Służby Zwycięstwu Polsce. Pierwszym komendantem głównym ZWZ mianowany został gen. Kazimierz Sosnkowski, pełniący wtedy równocześnie funkcję naczelnego wodza.
Na przełomie 1939/1940 roku ZWZ powiększył się dzięki wstąpieniu w jego szeregi członków innych organizacji wojskowych.
26 lutego 1940 roku powołana została Rada Obrony Narodowej, oraz Polityczny Komitet Wykonawczy, organ koordynujący działalność największych stronnictw politycznych, który z czasem stał się głównym ośrodkiem politycznym Polskiego Państwa Podziemnego.
Po klęsce Francji nastąpiły dalsze zmiany w kierownictwie polskiego podziemia wojskowego. W obliczu ewakuacji rządu polskiego do Wielkiej Brytanii, w kraju utworzono Komendę Główną ZWZ, na czele z gen. Bryg. Stefanem Roweckim „Grotem” Komendant Rowecki miał za sobą pokojową służbę w Wojsku Polskim, na różnych stanowiskach. Pełnił także funkcję dowódcy brygady KOP Podole. W czasie wojny obronnej 1939 dowodził Warszawska Brygadą Pancerno-Motorową. Pozostał w okupowanym kraju na rozkaz gen. Tokarzewskiego. Polskie Państwo Podziemne System organów władz państwowych, cywilnych i woskowych, było kontynuatorem tradycji II Rzeczpospolitej, która trwała do 1939 roku. Polskie Państwo Podziemne realizowało wiele funkcji państwowych i legitymowało się autorytetem moralnym i szacunkiem społeczeństwa. msk
26 września na polu bitwy pod Wytycznem (lubelskie) odbyły się uroczystości upamiętniające 69. rocznicę ostatniej bitwy zgrupowania Korpusu Ochrony Pogranicza.
W obchodach wzięli udział przedstawiciele Kancelarii Prezydenta RP, Marszałka Sejmu, Instytutu Pamięci Narodowej, Biura Bezpieczeństwa Narodowego, władz wojewódzkich samorządowych. Obecni byli kapelani SG różnych wyznań, przedstawiciele organizacji kombatanckich, związków zawodowych i harcerstwa oraz funkcjonariusze Straży Granicznej. Licznie przybyli mieszkańcy okolicznych miejscowości oraz młodzież ze szkół patronackich polskich formacji granicznych, w tym delegacja z Zespołu Szkół Im. KOP z Szydłowca i powiatu szydłowieckiego.
Oprawę uroczystości zapewniła Kompania Reprezentacyjna Straży Granicznej wraz z Orkiestrą Reprezentacyjną SG z Nowego Sącza.
24 września Waldemar Roszkiewicz, członek Zarządu Województwa Mazowieckiego wręczył nagrodę i list gratulacyjny druhowi Krzysztofowi Mamli z Ochotniczej Straży Pożarnej w Majdowie, dziękując mu za wzorową postawę i odwagę podczas akcji ratowniczej. W uroczystości wzięli udział: Wiceprzewodniczący Rady Powiatu Leszek Jaśkiewicz, Wiceprezes Zarządu Oddziału Wojewódzkiego OSP RP druh Zbigniew Gołąbek, Komendant Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Szydłowcu Marek Bartuzi, Prezes Zarządu Oddziału Powiatowego OSP RP druh Aleksy Sasin.
Dzięki swojej wiedzy, umiejętnościom i determinacji Krzysztof Mamla podczas akcji ratowniczej ocalił ludzkie życie. Wykazując się niezwykłym opanowaniem i szybką reakcją, za pomocą sztucznego oddychania i masażu serca uratował nieprzytomnego mężczyznę. Nie była to pierwsza udana akcja Krzysztofa Mamli, który służy w Ochotniczej Straży Pożarnej od 12 roku życia.
W dowód uznania kapituła konkursu „Strażak Roku 2008”, organizowanego przez Oddział Wojewódzki Związku OSP RP Województwa Mazowieckiego, przyznała druhowi Krzysztofowi Mamli tytuł „Strażaka Miesiąca Lipca 2008”. Nie jest to jednak pierwszy strażak o tym nazwisku, uhonorowany tak zaszczytnym tytułem. Przed dwoma laty Kapituła Konkursu przyznała tytuł Strażaka Roku 2006 bratu Krzysztofa, Damianowi.
W Ochotniczej Straży Pożarnej służy od lat cała rodzina państwa Mamlów. Rajmund Mamla, ojciec Krzysztofa i Damiana jest komendantem OSP w Majdowie. Strażakami ochotnikami są też Leszek, Zbigniew, Andrzej i Grzegorz – bracia Rajmunda, jego żona, siostry Rozalia i Jolanta i ich dzieci.
Służenie ludziom poprzez ratowanie ludzkiego życia należy do tradycji rodziny Mamlów. Już ojciec Rajmunda był komendantem Majdowskiej OSP. Chwilą, która zadecydowała o pięknej pasji pomagania ludziom był jeden z letnich dni 1976 roku. Jak wspomina Rozalia Kucper
(z domu Mamla) , członek OSP, instruktorka harcerska, nauczycielka Zespołu Szkół im. biskupa Jana Chrapka w Majdowie - tego dnia jej matka pojechała w odwiedziny do leżącego w szpitalu, chorego ojca. W tym czasie w pożarze spłonęło całe gospodarstwo, a wracająca ze szpitala matka przywiozła wiadomość, że ojciec właśnie zmarł.
„Zostaliśmy w jednej chwili bez dachu nad głową i bez głowy rodziny, sami na gołej ziemi” – wspomina Rozalia Kucper. Okazało się jednak, że Mamlowie mogą liczyć na pomoc innych. Sąsiedzi z Majdowa, Ciechostowic i Łazów pomogli nie tylko przy ratowaniu płonącego dobytku. Już po pożarze otoczyli opieką wielodzietną rodzinę Mamlów, pozbawioną w jednej chwili ojca i dobytku. Stąd postanowienie, że cała rodzina zrobi wszystko, aby spłacić ludziom dług wdzięczności, ratując ich życie i mienie.
Od kilku lat wiele mówi się o tradycjach rodzinnych. Ich przypominanie i opisywanie w książkach, pokazywanie w mediach jest bardzo popularne. Wiele mówi się także o służbie innym, wolontariacie. Trudno jednak wskazać piękniejszą tradycję rodzinną i piękniejszy rodzaj wolontariatu, niż narażanie własnego życia i zdrowia dla ratowania ludzkiego życia i zdrowia. A taka jest właśnie tradycja rodziny państwa Mamlów. Serdecznie dziękujemy – za kultywowanie tej tradycji, poświęcenie i służbę innym, a panu Krzysztofowi Mamli gratulujemy przyznania zaszczytnego tytułu. K.P.
W ramach porozumienia pn. „Ziemia Odrowążów” zawartego między powiatami: koneckim, przysuskim, opoczyńskim i szydłowieckim, w niedzielę 21 września odbył się w Opocznie I Festiwal Folklorystyczny „Na styku Mazowsza i Małopolski”.
Głównym celem przeglądu było kultywowanie i ochrona bogactwa kultury ludowej, inspirowanie aktywności artystycznej zespołów obrzędowych i twórców ludowych oraz edukacja kulturalna.
Przegląd umożliwił artystom ludowym prezentację bogatego folkloru regionu leżącego na pograniczu kilku powiatów, województw i krain geograficznych.
Licznie zgromadzona publiczność miała okazję obejrzenia różnych form twórczości ludowej takich jak muzyka, pieśń, taniec, gawęda, zwyczaj i obrzęd.
W festiwalu udział brały zespoły z Powiatu Szydłowieckiego (Zespół Tańca „Szydłowiec”, Zespół Śpiewaczy z Korzyc, Kapela Józefa Wyrwińskiego, „Zaborowianki”, „Gąsawianki” i „Ostałki”), które zaprezentowały rodzimy folklor.
W przeglądzie przyznano specjalne wyróżnienia i nagrody w sześciu kategoriach dla Zespołów : „Róża” z Gawron, „Zaborowianki” z Zaborowia, „Koniczanki”, Zespołu Śpiewaczego z Korzyc, Zespołu Tańca „Szydłowiec”.
Jednym z wręczających nagrody był Wicestarosta Roman Woźniak.
I Festiwal Folklorystyczny „Na styku Mazowsza i Małopolski” był doskonałą okazją do poznania kultur powiatów, które mimo podziałów terytorialnych mają wspólną historię i kulturę. Jest to pierwsza z cyklu imprez kulturalnych organizowanych w ramach porozumienia. ProSta
W Sejmie trwa dyskusja nad wnioskiem obywatelskim w sprawie przywrócenia święta Trzech Króli jako dnia wolnego od pracy. Przedstawiając uzasadnienie wniosku w imieniu Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej, prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki przypomniał, że pod wnioskiem złożyło podpisy niemal 700 tys. Polaków – informuje KAI.
Prezydent Kropiwnicki zaznaczył, że zebranie w ciągu zaledwie 3 miesięcy niemal 700 tys. podpisów wymagało niesłychanego nakładu pracy osób, które poświęcały swój czas bez żadnego wynagrodzenia. - Była to inicjatywa w pełni obywatelska i organizowana siłami obywatelskimi – powiedział.
W sobotę 27 września wielu Polaków uczci rocznicę powstania Polskiego Państwa Podziemnego. Zostaną złożone kwiaty na grobach bohaterów tamtych dni, będziemy mogli pomodlić się za spokój ich dusz. Czy jednak wszyscy wiemy, co świętujemy, czym było Polskie Państwo Podziemne?
W nocy z 26 na 27 września 1939 roku w oblężonej przez Niemców Warszawie z polecenia Rządu RP gen. Michał Karaszewicz - Tokarzewski utworzył Służbę Zwycięstwu Polski - konspiracyjną organizację wojskową. Jej celem było zachowanie w konspiracji struktur wojskowych i walka z Niemcami aż do końca wojny, którego spodziewano się na wiosnę 1940 roku. Sądzono, że nastąpi wtedy zwycięska ofensywa naszych sojuszników – Wielkiej Brytanii i Francji. W listopadzie 1939 SZP została przekształcona w Związek Walki Zbrojnej (ZWZ), podlegający nowo powołanemu rządowi emigracyjnemu. 14 lutego 1942 roku generał Władysław Sikorski przekształcił ZWZ w Armię Krajową, której komendantem głównym został gen. Stefan Rowecki, ps. „Grot”. Armia Krajowa scaliła wszystkie grupy zbrojne w jedną organizację, podległą rządowi londyńskiemu. Jej oddziały organizowali tzw. „cichociemni” - doskonale wyszkoleni w dywersji oficerowie Wojska Polskiego na zachodzie, zrzucani na spadochronach do okupowanego kraju. „Cichociemnym” był m.in. Jan Piwnik – przedwojenny oficer policji, po zrzucie do kraju mjr „Ponury”, legendarny dowódca partyzancki na Ziemi Świętokrzyskiej i wielu, wielu innych słynnych dowódców AK.
Jesienią 1941 roku do ZWZ należało 40 tys. ludzi. W 1942 roku AK liczyła już około 200 tys. zaprzysiężonych, doskonale zorganizowanych żołnierzy – prawie dwa razy więcej niż dzisiejsze Wojsko Polskie. Była największą podziemną armią w okupowanej Europie. Jej główne zadanie polegało na doskonaleniu umiejętności bojowych i gromadzeniu sił i środków do uderzenia na Niemców w chwili ofensywy aliantów zachodnich, aby uchronić terytorium RP przed zajęciem przez Armię Czerwoną i wcieleniem do Związku Sowieckiego.
Polska, choć znajdowała się pod dwiema okupacjami – na zachodzie niemiecką a na wschodzie sowiecką, posiadała legalny rząd z siedzibą w Londynie, uznawany przez wszystkie państwa świata z wyjątkiem agresorów - Niemców i ich sojuszników. Rząd dysponował regularnymi Polskimi Siłami Zbrojnymi na zachodzie i oddziałami podziemnej Armię Krajową na całym terytorium przedwojennej RP. W Warszawie urzędował w konspiracji Delegat Rządu na Kraj w randze wicepremiera. Podlegała mu podziemna dywersja, wywiad, oświata, sądownictwo, pomoc społeczna. Działały podziemne szkoły, gimnazja, organizowane były egzaminy maturalne, w ukryciu działały struktury uczelni wyższych, wydawano prasę podziemną, pomagano rodzinom ofiar niemieckiego terroru, sądzono i w imieniu RP wykonywano wyroki na kolaborantach i zdrajcach, współpracujących z niemieckimi lub sowieckimi okupantami, udzielano zorganizowanej pomocy eksterminowanym przez Niemców polskim obywatelom żydowskiego pochodzenia.
Ruch oporu w okupowanej Polsce był zjawiskiem niespotykanym w innych okupowanych krajach. Obejmował prawie wszystkie dziedziny życia, był doskonale zorganizowany a sprawności, bezinteresowności i ideowości w działaniu mogłoby pozazdrościć ówczesnej polskiej administracji podziemnej wiele rządów działających legalnie. Dlatego tajne struktury podporządkowane rządowi emigracyjnemu nazywano po wojnie Polskim Państwem Podziemnym. Drugiego takiego państwa nie było w całej Europie. Po wojnie wielu żołnierzy polskiego Podziemia zginęło z rąk sowieckiego NKWD i polskich komunistów. Ostatni żołnierz AK ukrywał się do końca lat 60-tych. Były więzione i prześladowane całe rodziny patriotów, walczących z okupantem.
Za działalność w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego wielu Polaków zapłaciło najwyższą cenę, z którą się zresztą liczyło podejmując pracę w konspiracji. Mówiła o tym przysięga, składana przez żołnierzy AK:
W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Maryi Panny, Królowej Korony Polskiej kładę ręce na ten Święty Krzyż, znak Męki i Zbawienia, i przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży Jej honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił – aż do ofiary życia.
Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i rozkazom Naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przez niego dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało. Tak mi dopomóż Bóg.
17 września około 3 rano czasu polskiego, kombinowane oddziały Wojsk Ochrony Pogranicza NKWD i Armii Czerwonej napadły na polskie strażnice Korpusu Ochrony Pogranicza, strażnice stanęły w ogniu. Ginęli ich obrońcy, tam gdzie zaskoczenie się nie udało trwały walki.
Najdłużej walczyli "kopowcy" z rejonu umocnionego "Sarny".
Następnie na Polskę ruszyła nawała głównych ponad półmilionowych sił Armii Czerwonej, wspartych licznymi kolumnami czołgów i lotnictwem.
Gwałcąc pakt o nieagresji Związek Radziecki wypełniając wolę Stalina, zaatakował Polskę. Siły polskie strzegące granicy wschodniej to 20 batalionów KOP-u składających się w dużej mierze z żołnierzy rezerwy, co było skutkiem powołania żołnierzy służby czynnej do zmobilizowanych do walki z Niemcami oddziałów.
W pasie działania Armii Czerwonej znajdowało się także wiele oddziałów z odtwarzanych i zapasowych jednostek, szykowanych do wzmocnienia sił polskich. Jakikolwiek dłuższy opór wobec drugiego agresora był jednak niemożliwy, dlatego oddziały Armii Czerwonej, stosującej często swoisty kamuflaż "Idziemy na Germańca" dośc szybko opanowały terytorium polskie.
W ślad za oddziałami wojska, posuwały się oddziały służb bezpieczeństwa NKWD, które wprowadzały "komunistyczny porządek" nastąpiły aresztowania Polaków. W pierwszej kolejności taki los spotkał żołnierzy i oficerów Wojska Polskiego, którym odmówiono praw jenieckich, traktując ich jako przestępców.
17 września to tragiczny dzień w historii Polski, dzień który nigdy nie powinien by zapomniany.
Skutkiem poczynań dwóch agresorów: niemieckiego i radzieckiego, było podpisanie 28 września 1939 niemiecko-sowieckiego układu o granicy i przyjaźni. Podzielono się łupem, jakim był obszar upadłej w wyniku zmowy i agresji Rzeczpospolitej Polskiej. Zobowiązano się do zapewnienia narodom zamieszkałym na przyłączanych terenach pokojowej egzystencji, zgodnej z narodową specyfiką. Przy okazji przyłączono Litwę do radzieckiej strefy wpływów, w zamian za przyłączenie części województwa warszawskiego i Lubelszczyzny do strefy Niemieckiej.
Przyjaźń Tysiącletniej III Rzeszy i ZSRR, wiecznego państwa dobrobytu chłopsko-robotniczego nie przetrwała długo, bo już w 1941 roku doszło do śmiertelnego boju pomiędzy "przyjaciółmi" dzielącymi Polskę na pół. Gehenna ludów i narodów była ogromna. Skutki tych poczynań trwają do dziś!
msk
W świadomości Polaków, napaść sowiecka 17 września 1939, na Polskę zmagającą się w śmiertelnym boju z agresorem niemieckim jest słabo znana. Znacznie gorzej jest jeszcze z wiedzą na ten temat na świecie. Zakłamana propaganda komunistyczna sprawiła że ten temat był zupełnie przemilczany, W byłym ZSRR zajęcie ponad połowy ziem polskich traktowane było jako „działalność” administracyjna związana z oswobodzeniem uciemiężonych ludów zachodniej Białorusi i Ukrainy.
II wojna światowa dla społeczeństw byłego Związku Radzieckiego rozpoczęła się dopiero w 1941 roku. Taka jest świadomość historyczna. Krzywda uczyniona Polsce i obywatelom polskim narodowości polskiej, ale także białoruskiej, ukraińskiej, żydowskiej przedstawiona była i jest nadal przedstawiana, w kłamliwym ideologicznym stylu wyzwolenia z ucisku od polskiego pana.
Wielu w to uwierzyło, i wierzy nadal. Podsycanie konfliktów narodowościowych, owocowało tragedią i dramatami podbitych narodów. Skala tragedii jest wprost niewyobrażalna. Wrzesień 1939 roku, to właściwie dwa Wrześnie. Ten pierwszy, tragiczny i pełen bólu , rozpoczął się 1 września 1939 roku i ten drugi, równie a może nawet bardziej tragiczny, a na pewno bardziej cyniczny, który rozpoczął się 17 września.
Stalin w przeciwieństwie do Hitlera, dbał o pozory legalności i pseudodemokraci, na podbitych ternach.
W październiku 1939 roku, po zajęciu siłą ziem polskich, zorganizowane zostały pod lufami karabinów wybory do Zgromadzenia Ludowego. Przebieg samych wyborów miał coś z farsy, a coś z groteski. Na k karcie do głosowania umieszczano jednego, nieznanego nikomu kandydata, w lokalu wyborczym w domu ludowym ustawiona była urna, a obok odkryta kabina do skreśleń przy której stał „stróż” dbający o to aby nikt z niej nie korzystał. Frekwencja 100% była zapewniona, bo za to odpowiadał „Selsowiet” i jego dziesiętnicy, odpowiadający za 10 przydzielonych gospodarstw, jeśli pomimo tak wszechstronnej opieki, ktoś nie przybył na takie wybory, to dziesiętnik w przenośną urną sam wybierał się do wyborcy. Tak wybrani delegaci Zgromadzenia Ludowego, przegłosowali następnie przyłączenie zagarniętych przez Związek Sowiecki, ziem polskich do ZSRR. Nikt przy zdrowych zmysłach nie mógł przypuszcza że taka szopka przez świat zostanie „de facto” uznana. Tak się niestety stało w Jałcie.
Wcześniej jeszcze na mocy tego, że w świetle narzuconych siłą i bezprawiem faktów wschodnie Ziemie Polskie stały się częścią Związku Sowieckiego, wszystkich obywateli polskich obdarowano obywatelstwem ZSRR. Na mocy tych decyzji administracyjnych, stali się „ludźmi radzieckimi”, a to oznaczało choćby wcielanie do Armii Czerwonej.
Narzucony Polakom po 1945 przez Moskwę rząd „polski” ratyfikował 5 lutego 1946 roku umowę o polsko-sowieckiej granicy państwowej, która to umowa została podpisana kilka miesięcy wcześniej w Moskwie , dokładnie 16 VIII 1945. Umowa ta w świetle prawa międzynarodowego przyznała ZSRR polskie Ziemie Wschodnie.
Tak formalnie zakończyła się np. trwająca 2350 dni okupacja Lwowa, z którego wcześniej wywieziona została ludność polska.
Polska już nie wróciła do swych granic z przed września 1939 roku. W wyniku agresji sowieckiej wiele milionów Polaków zamieszkujących wschodnie tereny II RP zostało poddane terrorowi państwowemu, wywózkom i deportacjom, brutalnym prześladowaniom. Obywatele polscy stracili swoje mienie, zniszczono bezcenne skarby Kultury narodowej, a co najgorsze setki tysięcy Polaków zostało pozbawionych życia.
Skarżyska Ostra Brama świętowała 15. rocznicę konsekracji kościoła sanktuaryjnego. Głównym uroczystościom, które odbyły się 12 września przewodniczył bp Zygmunt Zimowski.
W ich trakcie mianowano nowych kanoników Kapituły Ostrobramskiej.
Dziekanem Kapituły wybrany został ks. prał. Jerzy Karbownik. Dotychczasowymi kanonikami gremialnymi są:
ks. inf. Józef Wójcik - Suchedniów
ks. Marian Mężyk - Skarżysko-Kamienna
Polska: Księża z Wołynia mają na rękach polską krew [Fragmenty książki ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego i rozmowa z duchownym]
Z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim rozmawia w dzienniku Polska Tomasz Pompowski. - Mocno angażuje się Ksiądz w upamiętnienie zbrodni na Polakach na Wołyniu. Po apelach do władz państwowych teraz w najnowszej książce „Przemilczane ludobójstwo na Kresach” apeluje Ksiądz także do Kościoła. - Ciekawe, że polski Kościół prowadzi sprawy beatyfikacyjne osób pomordowanych przez Niemców. W 1999 było 108 beatyfikowanych, teraz będzie beatyfikacja kolejnych 122. Ale wśród nich nie ma ani jednej osoby zabitej przez ukraińskich nacjonalistów ani nawet przez Armię Czerwoną. W książce cytuję list do prymasa Polski Józefa Glempa, w którym przedstawiciele środowisk kresowych pytają, dlaczego ci, co ginęli z rąk Niemców, mogą być beatyfikowani, a zabijani przez Ukraińców nie - mówi ks. Isakowicz-Zaleski. - To są właśnie „niechciani męczennicy”, o których Ksiądz pisze? - Tak. Zwracam uwagę, że polski Kościół nie może dzielić męczenników na lepszych, którzy zginęli w obozie hitlerowskim, i gorszych, którzy zginęli na Kresach. Kościół wyraźnie boi się dotknąć tego problemu. Istnieje duża niechęć nie tylko ze strony ukraińskiej - uważa duchowny.
"Większość decydentów w polskim Kościele nie rozumie Kresów - mówi ks. Isakowicz-Zaleski. - A po drugie istnieje ten sam problem co w przypadku lustracji - niechęć do podejmowania trudnych decyzji. Wychodzi się z założenia, że najlepiej jest się zająć tym, co nie budzi wątpliwości. Choćby śmierć ojca Kolbego. Jeśli sprawa dotyczy księdza zamordowanego przez sąsiadów, którzy obcinali ręce, nogi czy nawet genitalia, nikt nie chce się nią zająć. Warto też pamiętać, że robili to katolicy.To kolejny problem... - mówi duchowny. - Kościół musiałby pokazać, że katolicy mordowali w straszliwy sposób katolików. Ofiarami byli katolicy rzymscy i ormiańscy, a mordercami katolicy obrządku greckokatolickiego. I Kościół boi się dotknąć tego problemu. Sądzę, że najwyższy czas, żeby to wszystko zostało powiedziane" - mówi ks. Isakowicz-Zaleski.
Polska zamieszcza fragmenty książki „Przemilczane ludobójstwo na Kresach”, m.in.: „Sprawcami ludobójstwa dokonanego naKresach niebyli islamscy radykałowie czy ateiści wychowani w komunistycznym duchu, ale z dziada pradziada wierni Kościoła wschodniego”; "Jednym z podstawowych obowiązków Kościoła jest troska i pamięć o tych, którzy oddali swe życie za Chrystusa. Wyraźnie to sformułował papież JanPaweł II: [HTML_REMOVED]Nasz wiek, nasze stulecie ma swe szczególne martyrologium jeszcze nie w pełni spisane.Trzeba go zbadać, trzeba go stwierdzić, trzeba go spisać. Tak jak spisały martyrologia pierwsze wieki Kościoła, i to jest do dzisiaj naszą siłą, tamto świadectwo męczenników pierwszych stuleci.Proszę wszystkieEpiskopaty, ażeby do tej sprawy przywiązały należytą uwagę[HTML_REMOVED]. Po latach, które upłynęły od tego apelu, trzeba ze zdziwieniem stwierdzić, że Episkopat Polski wywiązuje się z tego polecenia papieskiego w sposób niezbyt konsekwentny, a w niektórych sprawach wręcz wybiórczy". "Dalsze milczenie Episkopatu Polski będzie niestety tylko potwierdzeniem, że nie we wszystkich sprawach potraktowano poważnie apel Sługi Bożego JanaPawłaII". "(...) Kiedyś pytałem greckokatolickich kleryków o mordy na Wołyniu. W odpowiedzi usłyszałem, że była to „wojna polsko-ukraińska”, a wszystkiemu winni byli Niemcy, Polacy i Rosjanie, którzy przez wieki okupowali ruskie ziemie. UPA zaś, według moich rozmówców, walczyła nie tylko w obronie Ukrainy, ale i w obronie obrządku greckokatolickiego. Jeżeli tak uważa przynajmniej część ukraińskich duchownych, to ich obrządek jest po raz kolejny w swej historii na zakręcie. I to nadzwyczaj niebezpiecznym" - pisze ks. Isakowicz-Zaleski w najnowszej publikacji. KAI
17 osobowa grupa młodzieży hiszpańskiej z miasta Alcala de los Gazules w ramach wymiany młodzieży przyjechała do Polski na zaproszenie swoich rówieśników z IV Liceum Ogólnokształcącego w Radomiu, którzy w ubiegłym roku gościli w Hiszpanii. Podczas swojej 10–dniowej wizyty w Polsce młodzież hiszpańska wraz z polską odwiedziła kilka najpiękniejszych i najciekawszych miejsc w Polsce. Zwiedzili między innymi Warszawę, Kraków, Kazimierz Dolny n/Wisłą, Św. Krzyż, Wieliczkę oraz Szydłowiec. Pierwszym punktem zwiedzania Szydłowca była wizyta w Ratuszu, gdzie młodzież wraz z opiekunami przywitały władze miasta: Burmistrz Andrzej Jarzyński, Przewodniczący Rady Miejskiej Marek Zdziech oraz Sekretarz Gminy Bolesław Boruszewski.
Pogromy chrześcijan w Orisie będą tematem szczytu Unia Europejska - Indie, który odbędzie się w dniach 29-30 września w Paryżu. Włoską propozycję, aby szczyt zajął się tym zagadnieniem, zaakceptowało 27 ministrów spraw zagranicznych państw członkowskich UE podczas nieformalnego spotkania na początku września - poinformował szef dyplomacji Włoch Franco Frattini. Wrześniowemu spotkaniu przewodniczyć będą premier Indii Manmohan Singh i Nicolas Sarkozy, premier Francji, która w tym półroczu przewodniczy UE.
Bodźcem do podjęcia międzynarodowych kroków wobec Indii stała się też wizyta Benedykta XVI we Francji, w czasie której spotkał się on z Sarkozy'm. Odwołań do sytuacji w Indiach obserwatorzy watykańscy doszukują się w tekstach przemówień wygłoszonych przez papieża podczas tej pielgrzymki. Na zakończenie wieczornej procesji maryjnej w Lourdes 13 września Benedykt XVI mówił m.in. o „cierpieniu w dzisiejszym świecie”. „Myślimy o niewinnych ofiarach, cierpiących z powodu przemocy, wojen, terroryzmu, głodu, niesprawiedliwości, klęsk żywiołowych i kataklizmów, nienawiści i ucisku, zamachów na ich ludzką godność i podstawowe prawa, na ich wolność działania i myślenia (…) Nie mogę pominąć tych, którzy cierpią z powodu imienia Chrystusa i za Niego umierają” – powiedział wtedy Ojciec Święty.
Od końca sierpnia w stanie Orisa trwają pogromy chrześcijan. Liczbę ofiar ocenia się już na ponad 100 osób. Fundamentaliści hinduistyczni spalili ponad 50 kościołów i ok. 4 tys. domów chrześcijan. Akty fanatyzmu roznoszą się także na inne regiony. W stanie Karnataka w południowych Indiach radykałowie zaatakowali w niedzielę 14 września 20 kościołów, a w starciach zostało rannych przynajmniej 18 osób. Na czas napadów hinduiści wybierali godziny sprawowania Mszy i nabożeństw. W proteście przeciwko tym wydarzeniom ulicami Mangalore w Karnatace przemaszerowało wczoraj kilka tysięcy chrześcijan.
kw (KAI/UCAN) / Paryż
W czasie wakacji dzieci ze świetlicy Środowiskowej „Nazaret” w Szydłowcu odpoczywały w Białym Dunajcu. Grupa liczyła 45 dzieci. Kierownikiem wycieczki była siostra Magdalena Rojek, która wspólnie z opiekunkami: Anną Śliwą, Ewą Matlą, Małgorzatą Sobońską i Kattarzyną Mamlą dbała o bezpieczeństwo i dobre samopoczucie dzieci.
Wczesnym, lipcowym rankiem wszyscy w dobrych humorach zajęliśmy miejsca w autokarze, którym bezpiecznie dojechaliśmy na miejsce noclegu. Uczestniczyliśmy w „Poroniańskim Lecie”, gdzie dzieci miały możliwość poznać tradycje góralskie, obejrzały towarzyszące im wystawy, oglądały koncerty orkiestr dętych, występy miejscowych i zaproszonych kapeli góralskich, kiermasz twórców ludowych. Z zainteresowaniem oglądały inscenizacje wesela góralskiego.
Zwiedziliśmy Zakopane w strugach deszczu, przed którym chroniliśmy się w Muzeum Tatrzańskim, Muzeum Przyrodniczym Chałubińskiego. Dużą atrakcją były dla dzieci skocznie narciarskie oraz wjazd kolejką linową na Gubałówkę.
Warunki pogodowe uniemożliwiły nam niestety przejście szlakiem Jana Pawła II.
Postanowiliśmy, więc zobaczyć w zamian zaporę Dunajca w Czorsztynie oraz zwiedzić gotycki zamek w Niedzicy. Z tarasu podziwialiśmy piękne widoki – na okoliczne góry, zalew i zaporę.
Niespodzianką dla dzieci było spotkanie z rodziną górali. Gazda w ciekawy sposób opowiadał o życiu i tradycjach górali, umilając czas grą na skrzypkach, przyśpiewkami oraz tańcem, w którym uczestniczyły także dzieci.
Mimo, iż pogoda była nieco kapryśna, humoru dopisywały i żal było opuszczać gościnne, góralskie strony.
Serdeczne podziękowania składamy Panu Burmistrzowi Andrzejowi Jarzyńskiemu i ludziom, którzy przyczynili się, abyśmy te wakacje przeżyli radośnie. Opiekunowie.
W roku 70 Jerozolima została zdobyta i zburzona przez Rzymian. Nastały wielkie prześladowania religii Chrystusa trwające prawie 300 lat. Dopiero po ustaniu prześladowań, matka cesarza rzymskiego Konstantyna, św. Helena, około 320 roku kazała szukać Krzyża, na którym umarł Pan Jezus.
Po długich poszukiwaniach Krzyż znaleziono 14 września 320 r. W związku z tym wydarzeniem zbudowano w Jerozolimie na Golgocie dwie bazyliki: Męczenników (Martyrium) i Zmartwychwstania (Anastasis). Bazylika Męczenników nazywana była także Bazyliką Krzyża. 13 września 335 r. odbyło się uroczyste poświęcenie i przekazanie miejscowemu biskupowi obydwu bazylik. Na tę pamiątkę obchodzono co roku 13 września uroczystość Podwyższenia Krzyża świętego. Później przeniesiono to święto na 14 września - najpierw dla tych kościołów, które posiadały relikwie Krzyża, potem zaś dla całego Kościoła Powszechnego.
W 614 r. na Ziemię Świętą napadli Persowie pod wodzą Chozroeza. Zburzyli wówczas wszystkie kościoły, także i kościół Bożego Grobu, a wiedząc, jak wielkiej czci doznaje Krzyż Pana Jezusa, zabrali go ze sobą. Cały świat modlił się o odzyskanie Krzyża Świętego. Po zwycięstwie, jakie cesarz Herakliusz odniósł nad Chozroezem, w traktacie pokojowym Persowie zostali zmuszeni do oddania świętej relikwii (628). Podanie głosi, że kiedy sam cesarz chciał na swoich ramionach zanieść Krzyż Chrystusa na Kalwarię, mógł to uczynić dopiero wówczas, kiedy zdjął swoje królewskie szaty. Jest to legenda, gdyż ze świadectwa św. Cyryla Jerozolimskiego (+ 387) wiemy, że już za jego czasów czcigodną relikwię podzielono na drobne części i rozesłano je niemal po wszystkich okolicznych kościołach.
O ukrzyżowaniu Pana Jezusa piszą wszyscy Ewangeliści. Co więcej, podają bardzo szczegółowe okoliczności tego wydarzenia. Według świadectwa ewangelistów Pan Jezus został ukrzyżowany około godziny 12, a umarł o godzinie 15. Jego pogrzeb odbył się ok. godziny 17.
Kara ukrzyżowania była u Żydów znana, chociaż w prawie mojżeszowym nie była przewidziana.
Aleksander Janneusz (103-76 przed Chrystusem) użył jej dla ukarania zbuntowanych przeciwko niemu faryzeuszów. Natomiast była to kara powszechnie stosowana przez Fenicjan, Kartagińczyków, Persów i Rzymian. Ci ostatni jednak nie stosowali jej wobec obywateli rzymskich. Była to bowiem kara hańbiąca (szubienica) i bardzo okrutna. Skazańca odzierano z szat, rzucano go na ziemię, rozciągano mu ramiona i nogi, przybijając je do krzyża. Skazaniec konał z omdlenia i gorączki, dusił się. Na domiar złego wisielca nękało mnóstwo komarów, a bywało, że konającego rozrywały sępy. Krzyż miał zwykle kształt litery T (tau). Ponieważ śmierć na krzyżu miała wszystkie znamiona hańby, dlatego cesarz Konstantyn Wielki zniósł karę śmierci przez ukrzyżowanie (316). Szubienica została ponownie wprowadzona w średniowieczu, jednak nie miała już kształtu krzyża.
Największą część drzewa Krzyża świętego posiada obecnie kościół św. Guduli w Brukseli. Bazylika św. Piotra w Rzymie przechowuje część relikwii, którą cesarze bizantyjscy nosili na piersi w czasie największych uroczystości. W skarbcu katedry paryskiej jest cząstka Krzyża świętego, podarowana przez polską królową Annę Gonzagę, którą miała otrzymać od króla Jana Kazimierza. Największą część Krzyża świętego w Polsce posiadał kościół dominikanów w Lublinie. Stosunkowo dużą część Krzyża świętego posiada kościół św. Krzyża na Łysej Górze pod Kielcami. Miał ją podarować benedyktynom św. Emeryk (+ 1031), syn św. Stefana, króla Węgier (+ 1038). Od tej relikwii i klasztoru pochodzi nazwa "Góry Świętokrzyskie". Wreszcie dość znaczna relikwia Krzyża świętego znajduje się w Bazylice Krzyża Świętego w Rzymie.
Ku czci Krzyża Świętego wzniesiono mnóstwo kościołów. W samej Polsce jest ich ponad 100. Istnieje również kilka rodzin zakonnych - męskich i żeńskich - pod nazwą Świętego Krzyża. Wśród nich najliczniejsze to Zgromadzenie Św. Krzyża, założone w 1837 r., a zatwierdzone przez Rzym w 1855 r.
Na czele czcicieli Krzyża stoi św. Paweł Apostoł. Szczególnym nabożeństwem do Krzyża wyróżniała się św. Helena, cesarzowa. Jednak na wielką skalę kult Krzyża zapoczątkowało średniowiecze, kiedy to bardzo żywo i powszechnie rozwinął się kult męki Pańskiej. Wśród świętych wyróżnili się tym nabożeństwem: św. Bernard (+ 1153), św. Franciszek z Asyżu (+ 1226), św. Bonawentura (+ 1274), św. Filip Benicjusz (+ 1285), a w latach późniejszych bł. Władysław z Gielniowa (+ 1505), św. Piotr z Alkantary (+ 1562), św. Jan od Krzyża (+ 1591) i św. Paweł od Krzyża (+ 1775). W nagrodę za serdeczne nabożeństwo do swojej męki Jezus obdarzył wielu świętych darem stygmatów. Dzieje Kościoła znają aż 330 podobnych wypadków. Pierwszy stwierdzony historycznie fakt stygmatów spotykamy u św. Franciszka z Asyżu. W ostatnich czasach mówiło się głośno o stygmatykach: Teresie Neumann z Konnersreuth (+ 1962) i o św. o. Pio (+ 1969) - zakonniku kapucynie.
W Ministerstwie Sprawiedliwości trwają prace koncepcyjne nad reorganizacją sądów. Chodzi o to aby działały one bardziej efektywnie. Na razie jednak nie wiadomo, jak owa reorganizacja miałaby przebiegać i które placówki zostałyby zlikwidowane, bądź połączone z innymi. Raport w tej sprawie ma być gotowy w październiku. Wiadomo jednak, że pod lupą ministerstwa znalazły się najmniejsze placówki, te w których zatrudnionych jest mniej niż 10 sędziów.
Gdyby plany ministerstwa się ziściły, to w okręgu radomskim na siedem sądów rejonowych pozostałyby tylko trzy. Likwidacji uległby na przykład Sąd Rejonowy w Szydłowcu, gdzie na pięciu sędziów trzech jest funkcyjnych. Sędzia Grzegorz Wójtowicz, prezes SO w Radomiu przyznaje, że w tak małych sądach problemem są choroby i urlopy a także to, że jeden sędzia musi sądzić kilka kategorii spraw: cywilne, karne, rodzinne.
- Te małe sądy są jednak skuteczne. Ich likwidacja pogorszy obsługę podsądnych - mówi sędzia Wojtowicz. Zwraca też uwagę że po ich likwidacji nastąpi deprecjacja lokalnego rynku prawniczego, wokół którego skupione są kancelarie adwokackie, notarialne, radcowskie komornicze i biura pisania podań.
- To nie jest dobra sytuacja, jeśli w tak małych sądach niemal każdy sędzia jest funkcyjnym. Kogo on ma kontrolować – pyta Kazimierz Postulski prezes Sądu Apelacyjnego w Lublinie.
Cześtochowa.
W 325. rocznicę odsieczy wiedeńskiej 12 września 2008 r. Ordynariusz Wojskowy gen. dyw. prof. dr hab. Tadeusz Płoski podczas Mszę św. w kaplicy Cudownego Obrazu na Jasnej Górze wezwał do modlitwy do Zwycięskiej Hetmanki, „abyśmy nie wpadli w nowe jasyry”. Pytał „Czy świat dzisiejszy może powiedzieć jeszcze raz o nas Polakach: Vivat Polonus unus defensor Mariae?
Biskup Polowy Wojska Polskiego gen. dyw. prof. dr hab. Tadeusz Płoski, 12 września br., dokładnie w 325 rocznicę zwycięstwa Jana III Sobieskiego pod Wiedniem, sprawował Mszę św. dziękczynną w kaplicy Cudownego Obrazu na Jasnej Górze. Uczestniczyła w niej delegacja Wojsk Lądowych z Lublina, garnizonu Tarnowskie Góry oraz Wojsk Specjalnych.
Na Ołtarzu Ojczyzny złożono wota króla Jana III Sobieskiego podarowane jasnogórskiemu sanktuarium: szablę oraz ryngraf .
O. ppor. Kamil Szustak w imieniu ojców paulinów powitał Celebransa, poczty sztandarowe, delegację Wojsk Lądowych oraz wszystkich obecnych.
Miejcie odwagę złu powiedzieć NIE
Tymi słowami zwrócił się młodzieży szydłowieckich szkół ks. mjr Mirosław Kurjaniuk, kapelan nadwiślańskiego oddziału Straży Graniczej. W poniedziałek w Szydłowcu zakończyły się obchody 69. rocznicy Bitwy pod Barakiem. Wprawdzie nie miała ona istotnego wpływu na przebieg drugiej wojny światowej, to jednak waleczność polskich oddziałów opóźniła marsz wojsk hitlerowskich na Warszawę.
Wśród uczestników uroczystości był jedyny świadek tamtych wydarzeń, dziś 93-letni Antoni Stawski. Podczas uroczystości Zespół Szkół im. Korpusu Ochrony Pogranicza w Szydłowcu otrzymał medal ''Pro Memoria''. Mszy świętej w szydłowieckiej farze przewodniczył ks. infułat Stanisław Pindera, zaś homilię wygłosił ks. mjr Mirosław Kurjaniuk, kapelan nadwiślańskiego oddziału Straży Graniczej. - Pochylamy się nad bohaterami wydarzeń sprzed 69 lat, z drugiej zaś strony z nadzieją patrzymy na młode pokolenie. Wierzę, że młodzi ludzie maja odwagę wymagać od siebie, bronić honoru i kraju. Dlatego dzisiaj kieruję do nich słowa, aby nie bali się brać odpowiedzialność za Polskę - mówił ks. mjr Kurjaniuk.
Wydarzenia z kampanii wrześniowej wspominał 93-letni Antoni Stawski - uczestnik bitwy pod Barakiem. - To był mglisty wrześniowy dzień, najbardziej nie zapomnę tej straszliwej ciszy, przerwanej nagle serią karabinów maszynowych. Kule padały tuż obok nas, jakby ktoś rzucał grochem w piasek. Straty były ogromne po obu stronach. Naszych poległo ponad 120, wśród nich byli moi przyjaciele - wspominał żołnierz Korpusu Ochrony Pogranicza.
Przewodniczący Rady Powiatu Szydłowieckiego Marek Sokołowski podziękował szydłowieckiej młodzieży za liczny udział w uroczystościach. - Cieszy mnie także obecność weteranów walczących za niepodległą Polskę. To wydarzenie ważne, kształtujące oblicze naszej lokalnej społeczności - podkreślił Marek Sokołowski. Uroczystości uświetniła Orkiestra i Kompania Reprezentacyjna Straży Granicznej.
W obchodach 69 rocznicy Bitwy pod Barakiem wzięli udział funkcjonariusze Straży Granicznej z komendantem Nadwiślańskiego Oddziału SG mjr. Mariuszem Piętką i przedstawicielem Komendy Głównej SG płk. Wojciechem Lechowskim.
W trakcie uroczystości awanse na stopień kapitana otrzymało z rąk prezesa Oddziału Radomskiego ŚZŻAK Leona Etwerta i majora SG M. Piętki 3 weteranów Armii Krajowej.
Prezes Stowarzyszenia Weteranów Polskich Formacji Granicznych Mirosław Rubas z upoważnienia Janusza Krupskiego Kierownika Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, odznaczył Zespół Szkół im. Korpusu Ochrony Pogranicza w Szydłowcu medalem „Pro Memoriam”. Medal za duży wkład szkoły w upamiętnienie bohaterskich żołnierzy KOP, obrońców granic i niepodległości Ojczyzny, przyj ęła dyrektor Maria Michajłow. Modlitwy na miejscu walk poprowadził ks. Infułat Józef Wójcik.
W uroczystościach wzięła udział liczna reprezentacja młodzieży ze szkół z powiatu szydłowieckiego. Po raz trzeci do Szydłowca przyjechali także uczniowie IV Liceum Ogólnokształcącego im. H. Sienkiewicza z Częstochowy. Trzech absolwentów tej szkoły poległo w boju na Ziemi Szydłowieckiej, we wrześniu 1939 roku.
W przeddzień uroczystości 7 września, delegacje weteranów, unkcjonariuszy SG, władz powiatu szydłowieckiego i koneckiego złożyła wiązanki kwiatów na cmentarzu w Kazanowie Koneckim, gdzie spoczywa 49 żołnierzy KOP, poległych w walkach pod Fałkowem, Rudą Maleniecką i Kazanowem. Wieczorem zaś na mogiłach żołnierskich w Szydłowcu gdzie spoczywa 136 żołnierzy polskich, odbył się Apel Poległych, z udziałem Kompani Reprezentacyjnej Straży Granicznej. Modlitwy na cmentarzu wojennym poprowadził poprowadził ks. dziekan Adam Radzimirski. W uroczystościach liczny udział wzięło społeczeństwo miasta Szydłowiec i powiatu szydłowieckiego. Przybyli także goście parlamentarzyści: poseł Marzena Wróbel, poseł Andrzej Będkowski, funkcjonariusze Straży Granicznej z Koszalina, Warszawy i Kielc, samorządowcy Miasta Szydłowca z przewodniczącym Rady Miejskiej Markiem Zdziechem, władze powiatu szydłowieckiego ze starostą Włodzimierzem Górlickim, samorządowcy z powiatu koneckiego i przysuskiego. Z okazji obchodzonego w Zespole Szkół im. KOP Święta Szkoły przybył do szkoły mazowiecki kurator oświaty Karol Semik i dyrektor delegatury mazowieckiego kuratorium Dorota Sokołowska.
O usuwanie z forów internetowych komentarzy nawołujących do nienawiści i przemocy wobec osób duchownych apeluje Tygodnik Katolicki „Niedziela” w numerze z datą 31 sierpnia. Swój apel pismo wystosowało po morderstwie proboszcza z Blachowni k. Częstochowy. Pod informacjami na ten temat na popularnych forach internetowych ukazały się komentarze „podsycające antyklerykalne nastroje”.
„Dobry początek”, „złodzieje mordują złodzieja”, „Bóg dał, Bóg wziął. Może się poprawi i weźmie więcej tej hołoty” – to tylko niektóre wypowiedzi internautów. Zdaniem redakcji „Niedzieli” takie wpisy podjudzają do nienawiści, wzywają do czynienia zła, a nawet zabijania duchownych. Sygnatariusze protestu uważają, że zastrzeżenie: „Portal nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych komentarzy” jest niewystarczające. „Moderatorzy stron internetowych powinni być pociągani do odpowiedzialności za umieszczanie takich wpisów, a prawodawcy wznieść bariery uniemożliwiające na stronach internetowych podsycanie waśni, jątrzenia i obrzucania obelgami kogokolwiek”.
ks.mf / Częstochowa