Tagi:                                    

Piękno prawdziwych ludzi

Jeśli ktoś pamięta taki zespół „Oddział Zamknięty”, to może też kojarzy nazwisko jednego z jego wokalistów, czyli Jarosława Wajka. Od 1995 roku, znany niegdyś powszechnie artysta, nie śpiewa już z Oddziałem Zamkniętym. Zostawił karierę, sławę, duże pieniądze, ale jak mówi „była to decyzja przemyślana”, która uwolniła go od wymyślania „niemal każdego dnia powodów, dla których ma trwać w podłym i chorym układzie”. Rozpoczął nową , własną drogę artystyczną, która między innymi przywiodła go do Szydłowca, na bardzo niecodzienne spotkanie się z młodzieżą. Nie wiem, czy Jarek Wajk „poczuł misję” świadczenia o istnieniu zastraszającego świata uzależnień, obojętności, forsy, głupoty i powstrzymania ciągle narastającej ludzkiej pogoni za pseudodoskonałością, ale dla mnie w tym co mówił był prawdziwy i przekonywujący. Opowiadał o ulicach i dworcach w „swoim mieście” Warszawie, o konkretnych ludziach złamanych narkotykami lub alkoholem, o słabościach i wielu nieudanych próbach ich pokonywania, a wreszcie opowiadał o swojej drodze wiodącej przez prawdziwy oddział zamknięty do wolności i do wiary w „kilka odwiecznych prawd: Boga, w siłę Rodziny, Dom, Miłość i Przyjaźń, sens pracy, Harmonię, Piękno, Prawdziwych Ludzi, Dobro i Serce”. Brzmi zbyt pompatycznie? Jak to się dzieje, że wolimy omawiać, wsłuchiwać się, czy oglądać świat brzydoty i znieczulicy? Czyż każdy z nas nie pragnie tych „Świętych Spraw”? Zbyt dużo dydaktyzmu? Nie czułam tego, Jarosław Wajk śpiewał dla młodzieży zgromadzonej w auli Gimnazjum na Wschodniej:„ Jutro jest pełne nadziei, nie myśl, że niczego się nie zmienisz”. Młodzi ludzie, w większości z uwagą, słuchali charakterystycznego głosu artysty. Obrazy kreślone słowem zdawały się robić wrażenie. Szczególnie ten o Ryszardzie Riedlu, wokaliście grupy Dżem, heroiniście, który odebrał sobie życie. Drogi tych dwóch muzyków przecięły się kilkakrotnie i może również dlatego Jarek Wajk ofiarowuje dziś wiele swojego czasu narkomanom i innym „wyrzuconym na bocznicę” warszawskich dworców. Towarzyszy im, słucha, tuli … . On podobno wie, że, aby się odbić trzeba przede wszystkim chcieć, mieć obok kogoś kochającego i wierzyć … w Boga. Nie wszyscy wytrwali do końca spotkania. Z takich, czy innych przyczyn młodzi opuszczali aulę ale ci, co wytrwali do końca wyglądali na głęboko zaangażowanych. Byli jak miód na moja „belferska duszę”. Oni usłyszeli jeszcze takie słowa „ Możesz zapomnieć o mnie, o tym spotkaniu – nic się nie stanie, ale jeśli zapomnisz o Bogu – to Twój dramat”. JP-D


Dodaj Komentarz