O niedostatkach i bolączkach Szydłowca

Panią Jadwigę Domalewską, mieszkankę Szydłowca poznałem jakiś czas temu. Z racji tego, że pełniła funkcje publiczną, postanowiłem zaprosić ją do krótkiej rozmowy o naszym Mieście. Jakie wnioski i refleksje na jego temat ma pani Jadwiga? Zapraszam do przeczytania wywiadu.

Jak postrzega pani rzeczywistość młodzieży naszego Miasta sprzed dwudziestu lat a jak dziś?

Porównując młodzież sprzed 20 lat do tej, którą mamy obecnie, mogę powiedzieć, że na pewno tamta młodzież była bardziej związana z Szydłowcem z uwagi na możliwości zatrudnienia. Natomiast obecna młodzież już nie jest tak związana i stara się opuścić Szydłowiec szukając pracy. Dla dzisiejszej młodzieży nie ma warunków, nie ma inwestorów, zakładów produkcyjnych i to jest bardzo bolesny fakt, bolesny przede wszystkim dla nich. Z tego względu też gmina się wyludnia i w tym momencie liczy poniżej 20 tyś, a zatem niepokojące zjawisko.

Jeżeli natomiast chodzi o osoby starsze, są one raczej bardziej związane z Szydłowcem. Mają one zapewnione ot choćby przez Klub Seniora jakieś zajęcia, czy w klubie Związku Emerytów i myślę, że z tego tytułu te osoby są zadowolone. Niepokojący jest jednak fakt wobec osób między 20 – 50 lat, ze względu na brak zatrudnienia dla tych osób.

Była pani radną II i IV kadencji. Kiedy dziś obserwuje pani obecny samorząd szydłowiecki to czego w nim najbardziej brakuje?

W obecnym samorządzie szydłowieckim przede wszystkim brakuje inicjatywy. Brakuje społecznego udzielania się. Oczywiście są jednostki o zaangażowaniu społecznym, ale tylko jednostki. Wielu radnych liczy tylko na środki pieniężne, do czego mam wiele zastrzeżeń. Pamiętam gdy zasiadałam w Radzie, byłam przeciwna razem z Radnym Łyczkiem wobec uchwały w sprawie ryczałtowego wypłacania diet, które w dużym stopniu obciążają budżet gminy. Niestety uchwała ta przeszła jednym głosem i obowiązuje do dziś, czego jestem stanowczą przeciwniczką. Uważam, że diety radnych powinny zostać stanowczo obniżone, bowiem to jakie kwoty otrzymują radni można by było przeznaczyć na potrzebujące dzieci. Dieta powinna być tylko gratyfikacją w minimalnym stopniu dla radnego za jego społeczną pracę.

Jakie spostrzeżenia i refleksje ma pani na temat Szydłowca?

Jeśli chodzi o miasto to można zauważyć zmiany. Ulice, chodniki, ale to idzie tylko w jedną stronę. Co mam na myśli? Zbyt mało mamy zieleni w Szydłowcu. Brakuje również stacji uzdatniania wody. Jeśli chodzi natomiast o budownictwo to widać nowe domy pomimo, że mamy tak duże bezrobocie. Z tymże porażające jest, że mamy tak duże bezrobocie i jeszcze większe niezadowolenie społeczne.

Czego najbardziej pani brakuje w Mieście?

Jak już wspomniałam stacji uzdatniania wody a ponadto estetycznego rynku bez słupów energetycznych, szpecących wizerunek tego miejsca. Brakuje estetycznego Zamku, ale przede wszystkim poraża mnie brak trakcji turystycznych, słaba reklama walorów turystycznych poza granicami miasta. Brakuje czystego zalewu, który przez lata stał się jedynie atrakcją dla okolicznych wędkarzy. Rozbudowanej sieci gastronomiczno-wypoczynkowej.

Pamiętam Szydłowiec sprzed dziesięciu lat i wydaje mi się, że bardziej tętnił życiem. Więcej miejsc do spotkań, liczne koncerty, spektakle. Jak pani sądzi, co się stało, że w porównaniu do tamtych lat dziś mamy takie „tyły” na tym polu?

Nie ma barów, nie ma podstawowej obsługi turystów, brak jest przede wszystkim bazy hotelowej. Jak pan wspomniał, wydaje mi się, że wtedy ludzie mieli więcej pieniędzy niż dziś. Wówczas puby wyrastały jak grzyby po deszczu. Jeżeli jeden znikał, w jego miejscu powstawał nowy. Ponadto co jest niezrozumiałe, nie potrafi się zorganizować czegoś dla młodzieży, która mogłaby spotykać się i zajmować pożytecznymi działaniami czy wyjazdami w ciekawe miejsca. W tej chwili nie ma klarownych struktur młodzieżowych. Przede wszystkim nie ma takiej osoby, która by takie działania poprowadziła. Jakiegoś animatora kultury, spontanicznej i twórczej osoby, dostępnej dla większości młodzieży. Owszem był ksiądz Wincenty, ale jak wiadomo jest teraz gdzie indziej.

Jest pani związana ze środowiskiem działkowiczów w związku z tym pielęgnacja zieleni nie jest pani obca. Czy z uwagi na tę działalność ma pani uwagi do wizerunku naszego Miasta?

Jak pamiętam, w latach 70-tych Szydłowiec zajmował 1 miejsce pod względem gospodarności w kraju. Tutaj wzdłuż ul. Kościuszki rosły róże a teraz jak patrzę na te zieleńce, na skwer przy ul. Radomskiej czy Skwer Kościuszki. Nikt o to nie dba. Pomimo, że jest zatrudniony ogrodnik, nie widać pielęgnacji zieleni czy nowych nasadzeń.

Ma pani wnuczki?

Tak. Ale nie mieszkają w tutaj. Przyjeżdżają do Szydłowca z USA i bardzo im się tutaj podoba. Często z nimi rozmawiam i muszę powiedzieć, że w tamtejszej kulturze jest coś takiego, że młodzież od małego uczy się debaty. Wyrażania własnego zdania i poglądów. W tamtejszych szkołach prowadzi się zajęcia podczas których dzieci wchodzą w rolę prawników, sędziów, policjantów, lekarzy, obrońców i wyrażają własne poglądy. I pod tym kątem uczy się dzieci od najmłodszych lat po szkoły średnie włącznie ze studiami...

Przepraszam, że wejdę w słowo, czy dąży pani do sformułowania tezy, że Szydłowiec zabija w młodych chęci do działania?

Tak. To jest specyfika naszego miasta.

W czym wobec tego widzi pani szanse, aby to się zmieniło?

Przede wszystkim zintensyfikować w szkołach wprowadzanie kółek zainteresowań. Jeżeli koło o danej dziedzinie nie będzie miało sympatyków, to próbować czegoś innego. Jeżeli to „chwyci” to po prostu to rozwijać. Młodzież jest chętna do działania, ale trzeba do niej wyjść z pomysłami. Oni sami tego nie zrobią, a takie działania przede wszystkim pomagają nabrać młodzieży pewności siebie, pomagają przełamywać się podczas wystąpień publicznych i co bardzo istotne, to później owocuje chociażby na studiach.

Czy zgodzi się pani, że nasza młodzież może być coraz bardziej zgorzkniała wynikiem tego co oferuje jej Szydłowiec?

Uważam, że tak. Nie ma aktywizacji młodzieży. Nie mają miejsc gdzie mogą się spotkać. Nie ma osoby koordynującej tą młodzieżą. Gdyby były jakieś działania na zamku, coś się tam dla niej działo...

Na zamku zawsze coś się dzieje.

Chyba nie proszę pana. To co ja wiem to nie za wiele. Raczej wiele się działo przy kościele, kiedy był ksiądz Wincenty i jego zaangażowanie w prace z młodzieżą. Spływy kajakowe, wycieczki narciarskie to są rzeczy, które rozpalają młodzież. Potrzeba zobaczenia, rekreacji, kontaktu, rozmów ze sobą, to jest ich żywioł. Konieczne jest również coś takiego, że ktoś do nich wyjdzie a nie oni mają przyjść. Tak było w przypadku księdza Wincentego. Niestety nie widzę takich spontanicznych inicjatyw u naszych pedagogów.

Na zakończenie naszej rozmowy proszę powiedzieć kilka zdań o sobie.

Przepracowałam 45 lat w administracji, w tym 35 lat na stanowisku naczelnika Wydziału Komunikacji. Znam problemy miasta. W latach 60 do 80 budowałam cała infrastrukturę drogową Szydłowca od podstaw.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również


Dodaj Komentarz