Tagi:                                    

Rzeczposoplita! Zero tolerancji dla myślenia

Działania reformatorów polskiej edukacji przyprawiły o czarną rozpacz naukowców. W liceum, zwanym dotychczas ogólnokształcącym, zlikwidowano naukę takich przedmiotów, jak fizyka, biologia, geografia czy historia – piszą działacze społeczni i publicyści. Bezmyślność gwarantem sukcesu na maturze!”, „Nie ucz się – inni wiedzą mniej i będzie im przykro”, „Nauczycielu: ucząc dzieci, łamiesz prawo!”. Te hasła to nie bazgroły ze ścian szkolnej szatni. To przybliżona treść apeli, jakie w ostatnim czasie wystosowały polskie władze oświatowe do uczniów i nauczycieli.

Reformowanie polskiej edukacji trwa od końca lat 90. Obecna ekipa wprowadza właśnie drugi etap reformy, niewiele przejmując się głosami protestu. Autorom najnowszych zmian chodzi nie tylko o obniżenie wieku szkolnego, które wprowadzają pod hasłem wyrównywania szans edukacyjnych. „Wyrównywanie poprzez obniżanie” dotyczy w sposób dosłowny także innych segmentów systemu edukacji.

Jest to obniżanie wymagań, szeroko rozumiane obniżanie poziomu oraz eliminowanie niestandardowego sposobu myślenia. Zbyt ambitni nauczyciele, zbyt kreatywni uczniowie stają się dla ministerstwa zawadą. W ostatnich dniach jedni usłyszeli, że źle wykonują swoje obowiązki, drudzy, że twórcze myślenie powinni pozostawić za drzwiami szkoły.

Tajne komplety z nauki czytania

Początek wyrównywania ma miejsce już w przedszkolu. Na początku maja rzecznik Ministerstwa Edukacji Narodowej zapowiedział, że sześciolatki pozostawione przez rodziców w przedszkolach mają się nie uczyć. Celem tego bezprecedensowego w dziejach światowego szkolnictwa apelu jest wyrównanie poziomu dzieci do wymagań nowej podstawy programowej, która zakłada, że sześciolatki dopiero w szkole poznają litery. Problem dotyczy całych roczników dzieci, mamy tu więc do czynienia z wyrównywaniem na szeroką skalę.

Nauczyciele przedszkolni zapowiedzieli, że nie pozwolą na regres intelektualny wychowanków. Zostali więc przywołani do porządku. Rzecznik MEN zagroził, że ucząc według starego programu, złamią prawo. W tej sytuacji nauczyciele zadeklarowali prowadzenie tajnych kompletów z nauki czytania. I tak przedszkolaki od maleńkości nauczą się nie tylko literek, ale i konspiracji. Być może za kilkanaście lat to doświadczenie pozwoli im się identyfikować jako pokolenie „zakazanych czytanek”.

Na drugim końcu cyklu edukacyjnego wyrównanie objęło absolwentów szkół średnich. Kilka dni temu szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej zupełnie na poważnie poprosił maturzystów, żeby na czas egzaminu wyłączyli twórcze myślenie. Wszystko z powodu osławionego klucza oceny, który wyplenia zdolnych i kreatywnych uczniów jak perz.

Klucz maturalny nie zmienia się od pięciu lat mimo apeli wysyłanych do kolejnych ministrów. Sposób oceny zadań jest do bólu sztampowy. Na przykład: odpowiedź zilustrowana dwoma przykładami zamiast jednym jest uznawana za błędną. Jednak zdaniem minister edukacji Katarzyny Hall wszystkiemu winni są źli nauczyciele, którzy nie nauczyli precyzyjnego wypowiadania się (czytaj: nie przygotowali uczniów do używania w teście słów wytrychów).

Równanie w dół

Wyrównywanie poziomu w górę jest: a) trudne, b) żmudne i c) kosztowne. Trudno się dziwić, że reformatorzy wybrali drugą opcję: równanie w dół. Ministerialny walec do wyrównywania szans zatacza coraz szersze kręgi. Dotarł już nawet do Internetu.

Rodzice i uczniowie dowiedzieli się niedawno o zawieszeniu działalności strony wyniki egzaminow.pl, na której można było porównać osiągnięcia edukacyjne szkół i wyrobić sobie opinię o ich poziomie. Popularna strona została przez MEN uznana za zbędną. Dzięki temu zabiegowi nie będzie już można mówić o istnieniu gorszych szkół, choć prawdę mówiąc, nie będzie też można mówić o istnieniu tych lepszych. Oficjalnie poziom edukacji się wyrówna.

Kto wie, może już niedługo każda szkoła będzie mogła podawać jako własny średni wynik egzaminu z całego kraju? A za jakiś czas z całej Europy. I tak krok po kroku, rok po roku – jak mówiła pani minister Hall – zbliżymy się do poziomu edukacji dumnie zwanego europejskim lub zachodnim. Fakt, że stanie się to raczej dzięki obniżeniu niż podwyższeniu poziom nauczania, zdaje się być dla ministerstwa kwestią drugorzędną.

Uprawa półinteligentów

Działania reformatorów polskiej edukacji przyprawiły o czarną rozpacz naukowców. W liceum, zwanym dotychczas ogólnokształcącym, zlikwidowano naukę takich przedmiotów, jak fizyka, biologia, geografia czy historia. Kurs obowiązkowy kończyć się będzie teraz na pierwszej klasie, po czym uczniowie wybiorą tzw. specjalizacje. Historycy protestujący pod hasłem „Ratujmy historię” zwrócili uwagę, że o wydarzeniach tak fundamentalnych w polskich dziejach jak Konstytucja 3 maja większość dzieci po raz ostatni uczyć się będzie w wieku 14 lat.

Zamiast historii uczniowie będą mieć historiopodobne zajęcia uzupełniające, w kilku wersjach do wyboru: wojna i wojskowość, swojskość i obcość, kobieta i mężczyzna. Nauczyciele akademiccy już teraz alarmują, że polska szkoła masowo produkuje humanistycznych analfabetów. Nowe licealne minimum programowe doprowadzi do perfekcji monokulturową uprawę półinteligentów w dwóch, trzech popularnych odmianach.

Zreformowaną podstawę programową oprotestowali też fizycy. W ramach przedmiotu o nazwie przyroda, aspirującego do bycia ekwiwalentem fizyki w starszych klasach licealnych, pojawiają się takie tematy, jak astrologia, różdżkarstwo, lewitacja i współczesna magia lecznicza. Prof. Łukasz Turski z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN ocenił to krótko jako „schlebianie nieuctwu” i podsumował w rozmowie z „Rzeczpospolitą”: „Możemy się pożegnać z marzeniem, że Polska dogoni cywilizacyjnie resztę świata”.

Byle nie myśleć! Krajobraz polskiej edukacji przywodzi na myśl jedną z „Bajek robotów” Stanisława Lema, w której elektrycerz Kwarcowy najechał mroźną planetę Kryonię. Groziło mu, że gdy zacznie myśleć, jego mózg się rozgrzeje. A gdy się rozgrzeje, roztopi wszystko wokół siebie i bohater wpadnie w lodową przepaść. Powtarzał więc sobie w kółko: „Byle tylko nie myśleć, byle tylko nie myśleć!”.

Trudno ocenić, czy „Bajki” Lema ostały się w zetknięciu z czarną dziurą, która wchłonęła ostatnio większość pozycji z listy lektur (książka pozostała w kanonie, ale nauczyciel nie musi już jej omawiać).

Natomiast sam elektrycerz Kwarcowy w pełni zasłużył na to, żeby zostać maskotką nowego programu dla polskiej szkoły. Nieśmiało proponujemy dla niego hasło: „Zero tolerancji dla myślenia”.

Karolina Elbanowska , Tomasz Elbanowski Autorzy są inicjatorami ruchu społecznego, walczącego o prawa rodziców www.rzeczpospolita.pl


Dodaj Komentarz