Jam session po szydłowiecku

Są po to, aby muzycy mieli łatwiej, by dzięki swym działaniom przybywało coraz więcej perkusistów, basistów, wokalistów. W dużej mierze to co robią to ich pasja, ponieważ jak określają „sami są trochę muzykami”.

Jam Session po Szydłowiecku to impreza, która powstała w naszym mieście niedawno. Zorganizowali ją Krzysztof Mędryk, Mariusz Madej i Marcin Pobieda. Pierwsza impreza odbyła się 6 listopada zeszłego roku, zyskując szerokie grono zwolenników. 12 marca odbędzie się kolejna Sesja Jamu po Szydłowiecku. Co o niej mówią sami organizatorzy?

– Niedługo kolejna „Jam Session po Szydłowiecku”. Co spowodowało, że zaczęliście organizować tę imprezę u nas?

Krzysztof Mędryk główny organizator JSPS: - Pojechaliśmy na Jam Session do Skarżyska zobaczyć jak to wygląda. Efekt tego wyjazdu był taki, że byliśmy „podjarani” tym co tam zobaczyliśmy i postanowiliśmy zrobić taką imprezę w Szydłowcu. Myślę, że jak na pierwszy raz wyszło nam to nieźle. Przede wszystkim nie spodziewaliśmy się, że nasza „akcja” przyciągnie tylu zainteresowanych.

– Jakieś wnioski po pierwszej imprezie?

KM: - Głównie jeżeli chodzi o pierwszy raz to przetestowaliśmy nowo zakupiony sprzęt, który pierwszy raz podłączyliśmy właśnie na tej imprezie. Ogólnie można powiedzieć, że pod względem technicznym jesteśmy nieźle przygotowani do organizacji takich imprez. Odwiecznym niestety problemem w Szydłowcu jak zwykle jest finansowanie, nieodzowny element jeżeli chce się coś zrobić.

– Czy JSPS jest imprezą, stawiającą na rozwój i na wzbogacanie się o dodatkowe elementy?

KM: - Oczywiście że tak. 12 marca organizujemy Jam Session, natomiast 2 tygodnie później odbędzie się Przegląd Zespołów po Szydłowiecku, podczas którego będą do wygrania 3 nagrody. Pierwsza to 40 godzin nagrania demo w naszej sali prób. Druga to 20 godzin prób. Trzecia to dowóz ośmioosobowego zespołu na koncert na 400 km trasie.

– Czy na Jamie oprócz gitar, perkusji, klawiszy widzicie jeszcze inne instrumenty?

Marcin Pobieda współorganizator JSPS: - Jasne. Zapraszamy osoby grające na trąbkach, harmonijkach, bongosach a nawet didżejów. Naszym celem jest skupiać na tej imprezie ludzi, którzy lubią grać. Zapraszamy wszystkich, którzy nie boją się grać w sposób improwizowany, bo najważniejsze w muzyce jest bezstresowe i spontaniczne granie. Pomyłki są mile widziane. Właśnie one są punktem wyjścia do wyprodukowania innowacyjnych harmonii.

– Wspomnieliście o trudnościach w finansowaniu. Ile wynosi zorganizowanie takiej imprezy jak wasza?

MP: - Jam Session po Szydłowiecku w granicach 6000 zł brutto. Przegląd Zespołów Muzycznych po Szydłowiecku w granicach 5000 zł brutto. Pomysł jest jednak taki, że zbijemy te dwie imprezy w jedną, aby koszty zmniejszyły się do około 8-9 tys. zł brutto.

KM: - Same naciągi do perkusji kosztują 800 zł. Ostatnio pękł mi talerz, który kosztuje 1500 zł i skąd mam wziąć te pieniądze w momencie kiedy swoją perkusję wartą 24.000 zł udostępniam na imprezie?

– Macie pomysł na to, aby Jam Session była stałą szydłowiecką imprezą?

MP: - Przede wszystkim szydłowiecką, ale również poza-szydłowiecką gdyż imprezy zamierzamy organizować w innych miastach w Polsce. Bez wsparcia sponsorów i urzędów będzie nam ciężko - na razie nie pękamy. Obecnie jesteśmy mało rozpoznawalni i nie udaje nam się dokonać efektu synergii z Urzędem Miasta. Może przyjdzie taki dzień i ktoś pomyśli, że warto nam dopomóc. Dokonaliśmy małej analizy i złożyliśmy propozycję Burmistrzowi, która została odrzucona, mianowicie: Szydłowieckie Zygmunty, organizowane są z budżetu miasta dla ludzi, którzy mogą przyjść na nie za darmo. Zespołom i firmie nagłośnieniowej, która przyjeżdża na tę imprezę trzeba zapłacić co najmniej 10.000 zł. Jeżeli chodzi o naszą wizję to wygląda to tak. Gdyby zamiast tych 10.000 tysięcy wydanych na Zygmunty zainwestować 2.000 zł w szydłowieckie zespoły, to dzięki tym pieniądzom chłopcy mogliby kupić sobie struny do gitar, pałki do bębnów, etc. Nie było by też problemu, aby te zespoły obsługiwała firma nagłośnieniowa z Szydłowca. Natomiast pieniądze, które zostałyby zaoszczędzone, czyli te 8.000 tys. można by skierować na działalność, którą obecnie rozwijamy. Zakupilibyśmy dodatkowy sprzęt i dali zatrudnienie ludziom z Szydłowca. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Przy okazji chciałbym podziękować ludziom, którym dostarczam internet w ramach firmy POBIEDA.PL oraz ludziom, którzy kupują u nas sprzęt komputerowy, bo to właśnie dzięki nim jestem w stanie kupować sprzęt do grania i podtrzymywać muzyków na duchu, bo jesteśmy bliżej końca niż początku.

– Nie studzi was myśl, że porywacie się z motyką na słońce?

KM: - Trzeba od czegoś zacząć. Jest optymizm, chęć działania...

MP: – To jest tak, że jeżeli się spojrzy na samą imprezę to jest świetnie. Jeżeli chodzi o organizację też jest świetnie, jeśli chodzi o samą zabawę też jest świetnie i dalej nie skończę... (śmiech). – Wiesz prawda jest taka, że trzeba się obudzić w niedziele, jechać do Warszawy i od poniedziałku popracować przy betonie czy kamieniu i albo ci zapłacą albo nie... Zwyczajne życie, ale dajemy sobie w nim radę.

– Czego oczekujecie od Jam-u?

MP: – Aby tworzyli ją ludzie i uczestniczyli w niej tak, jak my z chęcią wyprodukowania fajnej imprezy dla siebie i innych.

– Czy przy organizacji imprezy mieliście jakieś przykre doświadczenia?

MP: - Jeżeli chodzi o przebieg imprezy to niczego takiego nie było. Nieraz jesteśmy traktowani jak powietrze, ale to naturalna kolej rzeczy.

– Jaka jest wasza metoda na życie?

MP: - Metody na życie są różne. Jedni lubią oglądać mecze, inni biegają, niektórzy są fanami motoryzacji, a nam akurat tak się poukładało w głowie, że kręcimy się wokół muzyki. Mam do niej sentyment. Generalne ustaliliśmy z Krzyśkiem, że chcemy oglądać ludzi, którzy tę całą "machinerię", którą tutaj zgromadziliśmy wezmą w swoje ręce i zrobią z nią niebanalne rzeczy.

KM: – To takie nasze małe dziecko jest...(śmiech)

– Czego najbardziej sobie życzycie?

MP: -Wytrwałości, aby zrealizować te cele, które wskazaliśmy na naszej stronie internetowej (http://www.jsps.pl), czyli: dotarcie do muzyków mieszkających w zasięgu oddziaływania JSPS, migracja wiedzy i umiejętności muzyków, motywacja obserwatorów do sięgania po instrumenty, korzystanie ze sprzętu, którego używają profesjonalni muzycy na dużych scenach aby usłyszeć brzmienie, które jest kluczem do uzyskania satysfakcji z grania.

– Zatem widzimy się 12 marca po 18-tej na Jam Session w Zamku?

MP: - Serdecznie zapraszamy, będzie dobra muzyczna zabawa.

– Dziękuję za rozmowę.


Dodaj Komentarz