Tagi:                                    

Kolejne spotkanie z Wojewody w sprawie S7

Wojewoda Jacek Kozłowski 15 kwietnia, po raz kolejny spotkał się z mieszkańcami Szydłowca protestującymi w sprawie przebiegu nowej drogi S7 starym śladem obwodnicy miasta. Spotkanie w Starostwie Powiatowym trwało ponad trzy godziny i miało dośc burzliwy i emocjonujący przebieg. Wojewoda zapenił że dołożył wszystkich starań aby zminimalizować poprzez rozwiązania techniczne niedogodności tego wariantu. Zapewnił m.innymi o uwzględnieniu w projekcie na ul Iłżeckiej wiaduktu. Na odcinku drogi ekspresowej obok Osiedla Wschód zostaną zastosowane potrójne zabezpieczenia, wykop, najnowszej generacji ekrany akustyczne i teren zieleni. Droga będzie posadowiona na warstwie izolacyjnej co wytłumi możliwe drgania, na obecnej drodze nr 7 drgania bezpośrednio przenoszone są na grunt, zostanie przebudowana droga wojewódzka - to wszystko Wojewoda uznał za sukces protestujących.

W opinii wielu mówców nie uwzględnienie w procesie konsultacji wariantu społecznego było bardzo dużym uchybieniem w procedurze, a taki sposób prowadzenia konsultacje określono mianem manipulacji. W czwartek 16 kwietnia o godz. 16 w Zamku odbędzie się z udziałem Wojewody i Inwestora formalne spotkanie konsultacyjne i przedstawienie mieszkańcom projektu budowy drogi S7 na terenie gminy Szydłowiec.


Tagi:                                    

Lizbona czy Nicea?

Prezydent Lech Kaczyński z uporem powtarza, iż podpisze ratyfikację Traktatu lizbońskiego w momencie jego ratyfikacji przez naród irlandzki. Wcześniej, tuż po parlamentarnej ratyfikacji, głównym powodem wstrzymania jego ratyfikującego podpisu, była sprawa ustawy kompetencyjnej, o której dziś już nikt nie pamięta i nikt do niej nie wraca. Tymczasem deklaracja polskiego prezydenta jest elementem nacisku na społeczeństwo irlandzkie w celu zmiany własnego stanowiska.

Ten nacisk dokonywany przede wszystkim przez Francję i Niemcy jest w świetle prawa europejskiego zupełnie nielegalny Bowiem w świetle dotychczasowych traktatów unijnych, ich zmiana wymaga jednomyślnej zgody wszystkich członków Unii Europejskiej. Tak więc sprzeciw Irlandii wobec tego traktatu jest wystarczającym powodem ogłoszenia wygaśnięcia procesu jego ratyfikacji, równoważnego z jego odrzuceniem. Tymczasem największe państwa Unii, będące jednocześnie największymi beneficjentami tego traktatu wywierają systematyczne naciski na przeprowadzenie powtórnego referendum w Irlandii. Warto tu wspomnieć, iż po referendum we Francji, to państwo nie wyobrażało sobie nawet przeprowadzenia powtórnego referendum. Pokazuje ten fakt, jedynie sytuację, że wbrew prawu unijnemu , państwa wcale nie są traktowane równo i to pod rządami traktatu nicejskiego, który w porównaniu do traktatu lizbońskiego przyznaje państwom członkowskim znacznie większe kompetencję. W tej sytuacji, brak stanowiska prezydenta odnośnie wygaśnięcia procesu ratyfikacyjnego jest pośrednim uczestniczeniem w politycznym nacisku na Irlandię wymuszającą na niej przeprowadzenie nowego referendum i zmianę stanowiska.
Wyniki referendum irlandzkiego nie mogły być zaskoczeniem. Wśród społeczeństw europejskich bowiem narasta sprzeciw wobec wykoślawionej formy integracji , jaką próbują narzucić eurokraci w postaci centralistycznej i biurokratycznej Unii. Integracja i współpraca europejska jest wyzwaniem epoki, ale nie znaczy to wcale przekształcanie Europy w federalistyczny organizm z dominacją największych państw, która w naszej części kontynentu przejawi się w postaci niemieckiej hegemonii. Ofiarą federalistycznej wersji integracji jest przede wszystkim zasada solidarności i równości państw europejskich. Koncepcja integracji zawarta najpierw w traktacie konstytucyjnym , a następnie w jego lekko zmodyfikowanym wariancie-traktacie lizbońskim, zakłada bowiem pozbawienie państw narodowych znacznej części ich atrybutów państwowych. Co więcej jest także próbą narzucenia społeczeństwom o tradycjach i tożsamości chrześcijańskiej skrajnie sekularystycznej aksjologii, wbrew istniejącemu pluralizmowi konstytucyjnemu w tej dziedzinie. Nic też dziwnego, że wcześniej społeczeństwo francuskie i holenderskie, a w ostatnim referendum także społeczeństwo irlandzkie powiedziało nie tej wykoślawionej koncepcji integracji. Z resztą pomysł, aby traktat lizboński był ratyfikowany przez parlamenty, a nie poprzez referenda (w Irlandii istnieje wymóg konstytucyjny referendum w sprawie traktatów), był próbą pozbawienia społeczeństw prawa głosu Zgoda prezydenta Kaczyńskiego na warunki traktatu podyktowane przez prezydencję niemiecką było największą klęską polskiej polityki zagranicznej od roku 1989. Była to bowiem dobrowolna zgoda na radykalne obniżenie naszej pozycji w strukturach unijnych. Według traktatu nicejskiego Polska posiada 27 głosów w Radzie Europejskiej, gdy cztery największe państwa dysponują o tylko dwa głosy więcej. Natomiast wedle traktatu lizbońskiego wartość polskiego głosu gwałtownie maleje. Gdy wedle traktatu nicejskiego wartość naszego głosu jest równa 92% wartości głosu niemieckiego, to według traktatu lizbońskiego maleje do 48%. Prezydent także zgodził się na skrajnie laicką aksjologię uderzającą w chrześcijańską tożsamość naszego kontynentu. Zagrożenia tego modelu integracji dla pozycji Polski trafnie zdiagnozował program PISu „Silna Polska w chrześcijańskiej Europie” z roku 2005. Przede wszystkim program ten sprzeciwiał się obniżeniu siły polskiego głosu. Bez zgody polskich negocjatorów nie było możliwe sfinalizowanie negocjacji tego traktatu. Dobrowolne przyznanie Niemcom przez prezydenta Kaczyńskiego tak radykalnej przewagi głosu niemieckiego nad polskim nie ma precedensu we wzajemnych relacjach dyplomatycznych. Przyjęty traktat jest zaprzeczeniem każdego słowa z programu europejskiego PISu. Zaś ogłoszenie jego podpisania jako sukcesu było wyrazem lekceważenia opinii publicznej. Negocjacje nad tym traktatem ujawniły z jednej strony zupełnie instrumentalny stosunek braci Kaczyńskich do polskiego interesu narodowego oraz ich aksjologiczną i polityczną tożsamość z Platformą Obywatelską, z drugiej zaś , niezdolność do wytrwałej, konsekwentnej i przynoszącej pozytywne rezultaty polityki. Pośpiech w przeprowadzeniu procedury ratyfikacyjnej w Sejmie wynikał z panicznego strachu zarówno obu braci, jak i Platformy Obywatelskiej przed przeciągającą się debatą publiczną, w której ujawniloby się prawdziwy charakter tego traktatu. Ponieważ Platforma Obywatelska reprezentowała podobny stosunek do tego traktatu i podobne obawy , dlatego zgodziła się na szybką ścieżkę parlamentarnej ratyfikacji. Tej pośpiesznej ratyfikacji przeciwstawiała się jedynie Prawica Rzeczpospolitej zalecająca zaczekanie na wynik irlandzkiego referendum. Wynik referendum irlandzkiego w świetle prawa europejskiego zamyka sprawę ratyfikacji tego traktatu. Według prawa ten traktat jest martwy. I wszelkie próby kontynuacji procedury ratyfikacyjnej są łamaniem prawa wspólnotowego.. Prawną konsekwencją upadku Lizbony jest bowiem utrzymanie ważności Traktatu Nicejskiego z jego wszystkimi dla Polski korzyściami płynącymi z bardzo silnej pozycji polskiego głosu. Dla Unii, upadek Lizbony to nie klęska ,ale zwycięstwo solidarystycznej formuły integracji. Dlatego Polskie stanowisko powinno jednoznacznie stwierdzać zakończenie procesu ratyfikacji i nie pozostawiać żadnych niejasności i niepewności w tej sprawie. Bowiem to co nie udało się Prezydentowi Kaczyńskiemu obronić w trakcie negocjacji, to przyniósł nam wynik irlandzki. Powinniśmy być Irlandii wdzięczni i wspierać ją ze wszystkich sił, aby nie uległa szantażowi europejskich potęg. W zachowaniu prezydenta Kaczyńskiego uwidacznia się z jednej strony świadomość szkodliwości tego traktatu dla naszych interesów i dla naszej pozycji, z drugiej zaś kompletny brak charakteru. Z jego zachowania wynika bowiem jasno, iż to niezdecydowanie, te kłamstwa odnośnie korzyści traktatowych, zapewnienia o gotowości podpisania traktatu, jak tylko Irlandczycy zmienią zdanie, to wszystko świadczy o braku determinacji do obrony polskich interesów, braku odwagi politycznej. Referendum irlandzkie stworzyło szansę na naprawienie tego co zepsuli bracia Kaczyńscy w trakcie negocjacji.. To my, a nie Irlandczycy skorzystamy najbardziej z utrzymania dotychczasowego traktatowego status quo. I dlatego ten irlandzki wynik wymaga naszej obrony, a nie mizdrzenia się polskich polityków do Merkel czy Sarkoziego. Doświadczenie ostatnich lat pokazuje, że w polityce dominujących partii politycznych, zarówno Platformy, jak i PIS nie tyle liczy się konsekwentna obrona polskiej racji, co kalkulacje wyborcze. To one skłoniły braci Kaczyńskich do zgody na warunki traktatu lizbońskiego. Ale jednocześnie obawa przed utratą wyborców rzeczywiście zatroskanych osłabieniem naszej pozycji w Unii spowodowała, że Jarosław Kaczyński poczuł się zmuszony do manewrowania przy ratyfikacji i zgody na głosowanie części własnych posłów zgodnie z ich poglądami, a prezydenta powstrzymała od podpisu ratyfikacyjnego. Zbliżające się wybory europejskie będą w rzeczywistości namiastką polskiego referendum w sprawie traktatu lizbońskiego. Jego zablokowanie jest możliwe, tylko przy słabym wyniku „partii lizbońskiej” to jest PiSu i Platformy. A właściwie tylko PISu, bowiem wszystko co mogła zrobić w tej kwestii Platforma, już zrobiła. Natomiast nadal brakuje podpisu prezydenta Kaczyńskiego. Bo to w tym momencie to jego obdarzyła historia odpowiedzialnością za przyszłość Polski w Unii Europejskiej i za obronę polskich interesów. Przykład negocjacji tego traktatu i przykład zwlekania z jego podpisaniem pozwala stwierdzić, iż nie możemy tu liczyć na jego determinację. Ale obawa utraty poparcia społecznego może w zasadniczy sposób wpłynąć na jego postawę. Wyraźny głos wyborczy sprzeciwiający się obniżeniu pozycji Polski w Unii. może okazać się decydujący w batalii o odrzucenie traktatu lizbońskiego. Dziś mamy szansę uratowania przeciwstawić się skutecznie polityce degradacji Polski w strukturach unijnych i uratować traktat nicejski dający Polsce siną pozycje w Unii.

Marian Piłka Wiceprezes Prawicy Rzeczpospolitej


Tagi:                                    

Życie i działalność księdza Romana Kotlarza”.

Stowarzyszenie Radomian w Warszawie zaprasza 24 kwietnia 2009 roku na godz. 18 do gmachu Centralnej Biblioteki Rolniczej w Warszawie przy ul. Krakowskie Przedmieście 66, na uroczyste otwarcie wystawy „…ksiądz musi zaprzestać. Życie i działalność księdza Romana Kotlarza”.

Czerwiec 1976 roku to moment zrywu społecznego ludności Radomia, Ursusa i Płocka w proteście przeciwko nieludzkiej polityce władz komunistycznych ówczesnej Polski. Jedną z chwalebnych, a zarazem tragicznych postaci radomskiego „Czerwca ’76” był ś.p. ks. Roman Kotlarz, prześladowany, bity i wreszcie zabity za to, że wstawił się za radomskimi robotnikami, że stanął po stronie skrzywdzonych. W tym roku minie 33. rocznica Jego tragicznej śmierci.

Wśród zaproszonych gości są m.in. historycy, świadkowie i uczestnicy wydarzeń „Czerwca ‘76”, znajomi i rodzina śp. ks. Kotlarza, parlamentarzyści, przedstawiciele władz samorządowych Radomia, Warszawy i Województwa Mazowieckiego oraz społeczność i sympatyków Radomia w Warszawie.