Tagi:                                    

Vaclav Klaus: Traktat lizboński to ruch w złym kierunku

Prezydent Republiki Czeskiej Vaclav Klaus wyraził spore obawy co do ratyfikacji unijnego traktatu lizbońskiego. Zauważył on, że jego niektóre zapisy mogą zagrozić interesom jego kraju, w tym m.in. przyszłej ważności tzw. dekretów Benesza – donosi „Nasz Dziennik”. – To jest sprawa dla prawników, ale ja bym się tego obawiał – powiedział czeski prezydent. Powojenne dekrety czechosłowackiego prezydenta Edvarda Benesza m.in. sankcjonowały przesiedlenie i przejęcie majątków Niemców i Węgrów żyjących w Czechosłowacji. – Traktat lizboński to ruch w złym kierunku – podkreślił Klaus. Zaznaczył, że unijny układ został uzgodniony przez polityków i nie uzyskał legitymacji społecznej w formie referendum. Jego zdaniem, należy koniecznie zapobiec negatywnym tendencjom w UE: unifikacji, centralizacji, biurokracji i socjalizacji. Czeski Senat pod koniec kwietnia skierował traktat reformujący UE do Trybunału Konstytucyjnego, by ten zbadał jego zgodność z czeskim porządkiem prawnym. Wyższa izba parlamentu zwróciła się o zbadanie zgodności z konstytucją unijnego traktatu, m.in. w sprawie zakresu obowiązywania Karty Praw Podstawowych UE w Czechach, jednocześnie zawieszając debatę ratyfikacyjną do czasu wydania orzeczenia przez Trybunał – czytamy w „Naszym Dzienniku”. Źródło: „Nasz Dziennik”


Tagi:                                    

Kto zdobędzie nowożytne areopagi?

Papieska diagnoza uznająca prymat kultury nad polityką znakomicie koresponduje z tezami wielu współczesnych politologów i psychologów społecznych, którzy piszą o wyższości władzy kulturowej nad władzą polityczną. Dzisiaj Hollywood czy CNN wywierają większy wpływ na Amerykanów niż Senat czy Izba Reprezentantów. Coraz rzadziej wyobraźnię zbiorową poruszają politycy, a coraz częściej gwiazdy mediów. To właśnie trendy kulturowe i obyczajowe lansowane przez środki masowego przekazu w największym stopniu zmieniają oblicze cywilizacji. W jakim kierunku podążają owe zmiany? Jan Paweł II nie miał powodów do zadowolenia. Wielokrotnie pisał, że martwi go postępująca, zwłaszcza w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej, sekularyzacja i dechrystianizacja. Ubolewał nad kryzysem rodziny, zapaścią demograficzną i upadkiem tradycyjnych wartości. Nad podniesieniem aborcji, eutanazji czy związków jednopłciowych do rangi normy. Symptomy owych przemian cywilizacyjnych można wymieniać jeszcze długo – jednak zasadnicze w tym kontekście wydaje się pytanie: czy przemiany te są wynikiem bezosobowych procesów kulturowych, czyli wynikają z obiektywnej logiki dziejów, czy też są rezultatem świadomych strategii człowieka? Odpowiedź, jaką najczęściej słyszy się w mediach, brzmi: „świat zmierza w tym kierunku”, „taka jest już kolej rzeczy”, „ludzkość dojrzewa i wyzwala się z dawnych ograniczeń” itp. Jan Paweł II miał na ten temat nieco inne zdanie. Pisząc o wspomnianej wojnie o duszę świata, precyzował: „Jeśli bowiem z jednej strony jest w nim (w świecie) obecna Ewangelia i ewangelizacja, to z drugiej strony jest w nim także obecna potężna antyewangelizacja, która ma też swoje środki i swoje programy i z całą determinacją przeciwstawia się Ewangelii i ewangelizacji”. Siły antyewangelizacji, zdaniem papieża, jako swoje strategiczne punkty oddziaływania wybrały „nowożytne areopagi”. Czy Jan Paweł II nie przesadzał, pisząc o potężnych siłach dysponujących ogromnymi środkami i programami, by walczyć z chrześcijaństwem? Moglibyśmy uznać tę diagnozę za przejaw spiskowej teorii dziejów, gdybyśmy nie znali strategii wpływowych XX-wiecznych ideologów lewicowych, którzy głosili program przebudowania świata nie poprzez politykę, ale poprzez kulturę. Żeby poznać ich założenia, musimy się cofnąć o niemal 100 lat. Długi marsz przez instytucje Na początku ubiegłego stulecia klasa robotnicza nie spełniła nadziei, jakie pokładali w niej przywódcy światowego komunizmu. Robotnicy rosyjscy nie wsparli masowo rewolucji bolszewickiej, dlatego Sowieci musieli utrzymywać władzę, stosując terror. Robotnicy polscy nie przyłączyli się do Armii Czerwonej, kiedy ta maszerowała na Warszawę, ale bronili swej burżuazyjnej ojczyzny przed komunistami. Robotnicy francuscy, angielscy czy niemieccy byli, z nielicznymi wyjątkami, mało zainteresowani rewolucją socjalistyczną. Dlaczego masy pracujące nie poparły partii, która miała przynieść im wyzwolenie z ucisku? Ponieważ miały fałszywą świadomość, brzmiała klasyczna odpowiedź marksistowska. Dlaczego jednak miały fałszywą świadomość? Odpowiedzi na to pytanie udzielił jeden z przywódców włoskiej partii komunistycznej w okresie międzywojennym, filozof Antonio Gramsci. Jego zdaniem robotnicy nie mogli rozpoznać swojego prawdziwego interesu klasowego, ponieważ ich dusze przesiąknięte były ideami chrześcijaństwa. Według niego rewolucja komunistyczna mogła udać się w Rosji, ponieważ na Wschodzie państwo było wszystkim. Dlatego bolszewicy, przejmując władzę w państwie, mogli wprowadzić ustrój komunistyczny. Na Zachodzie jednak sytuacja wyglądała inaczej: tam państwo nie było wszechmocne, gdyż istniała „mocna struktura społeczeństwa obywatelskiego”. Dlatego w społeczeństwach zachodnich należało – zdaniem Gramsciego – wybrać inną strategię: nastawić się na „długi marsz przez instytucje”. Włoski marksista kreślił następujący plan działania: trzeba przejmować i przekształcać szkoły, uczelnie, czasopisma, gazety, teatr, kino, sztukę. Należy opanować ośrodki opiniotwórcze (owe „nowożytne areopagi”) po to, by zmienić dominującą kulturę, a przede wszystkim wyrugować z niej wpływy chrześcijaństwa. Formowany przez nową kulturę człowiek przyszłości, wyzwolony od miazmatów religii, miał zostać tak ukształtowany, by sam, bez przymusu państwa, przyjął komunistyczne postulaty jako swoje. Gramsci uważał, że pierwszoplanowym zadaniem lewicy nie jest zdobycie władzy i zmiana ustroju, bo przy panującej na Zachodzie mentalności i strukturze społecznej nie ma ona szans na długie utrzymanie się. Głównym celem jest więc zmiana świadomości zbiorowej w ten sposób, aby władza sama dostała się w ręce lewicy. Był to oczywiście projekt długofalowy, rozpisany na dziesiątki lat. Stanowił także odwrócenie strategii Lenina, który – używając żargonu marksistowskiego – twierdził, że najpierw trzeba zdobyć „bazę” (czyli środki produkcji), a potem można dokonywać zmian w „nadbudowie” (czyli w kulturze). Seks dla lepszego jutra Podobne poglądy prezentował węgierski filozof komunistyczny György Lukacs. On także uważał, że marksizm będzie się mógł zakorzenić w duszy człowieka Zachodu dopiero wówczas, gdy wyrugowane zostanie stamtąd chrześcijaństwo. Kiedy na Węgrzech wybuchła rewolucja komunistyczna pod wodzą Beli Kuna, Lukacs został mianowany ministrem kultury. Wprowadzał wówczas w życie swe, jak sam je nazywał, „demoniczne idee”. „Jedyne rozwiązanie widziałem w rewolucyjnej destrukcji społeczeństwa“ – wspominał. Jednym z głównych obiektów ataku Lukacsa była rodzina, którą uważał za fundament chrześcijaństwa i cywilizacji zachodniej. Dlatego celem jego działalności w rządzie Kuna było zniszczenie tradycyjnej rodziny. W tym celu wprowadził do szkół program edukacji seksualnej, w ramach którego uczono, że monogamiczne małżeństwo jest przeżytkiem, promowano „wolną miłość”, czyli rozwiązłość płciową, a także atakowano chrześcijaństwo jako religię zakazującą człowiekowi doznawania rozkoszy. To właśnie w tamtych czasach powstało określenie „rewolucja seksualna”. To nieprawda, że narodziło się ono wśród amerykańskich hipisów, dzieci kwiatów w epoce Woodstock. Jako pierwszy sformułowanie to zaczął propagować po I wojnie światowej działacz komunistyczny i psychoanalityk Wilhelm Reich, który założył w Wiedniu Socjalistyczne Towarzystwo Konsultacji i Badań Seksuologicznych, a w Berlinie Niemieckie Towarzystwo Proletariackiej Polityki Seksualnej. Opracowany wówczas przez niego program proletariackiej edukacji seksualnej (tzw. prol-sex) zakładał zachęcanie młodzieży do masturbowania się czy tworzenie domów publicznych dla dorastających chłopców. W swojej pracy „Psychologia masowa faszyzmu” Reich pisał, że źródłem powstania faszyzmu jest tłumienie popędu seksualnego, za co odpowiedzialna jest represyjna kultura chrześcijańska ze swoją ideą monogamicznego małżeństwa. Po to więc, by nigdy więcej nie pojawił się faszyzm, należy zniszczyć tradycyjny model rodziny i zastąpić go „wolną miłością”. Reich głosił, że po rewolucji francuskiej, która przyniosła wyzwolenie polityczne, i bolszewickiej, która przyniosła wyzwolenie społeczne, należy doprowadzić do trzeciej rewolucji – seksualnej, która przyniesie wyzwolenie obyczajowe. Jaki jednak związek istnieje między owymi działaczami komunistycznymi, którzy głosili swe poglądy w okresie międzywojennym, a czasami współczesnymi? Otóż wspomniany Wilhelm Reich wyemigrował po II wojnie światowej do Stanów Zjednoczonych, gdzie nie tylko zapoczątkował modę na psychoanalizę wśród amerykańskich elit umysłowych, lecz także znalazł podatny grunt dla głoszenia swych haseł o „rewolucji seksualnej”. Dla zbuntowanej młodzieży w 1968 roku był jednym z głównych idoli. Koszulki z jego podobizną noszono obok wizerunków Marksa i Mao. Reich związany był również z niezwykle wpływowym środowiskiem tzw. Szkoły Frankfurckiej. W 1923 roku wspomniany już György Lukacs wraz z niemieckimi komunistami założył na Uniwersytecie we Frankfurcie Instytut Marksizmu, którego pierwowzorem był moskiewski Instytut Marksa-Engelsa. Z czasem zmienił on nazwę na Instytut Badań Społecznych, ale do historii wszedł pod nazwą Szkoły Frankfurckiej. Kiedy do władzy w Niemczech doszedł Hitler, większość liderów tego środowiska wyemigrowała do USA, gdzie zajęła ważne miejsce w amerykańskim życiu akademickim. Do najbardziej prominentnych przedstawicieli tej formacji należeli m.in. Max Horkheimer, Theodore Adorno czy Herbert Marcuse – później główny ideolog rewolty młodzieżowej 1968 roku. Przedstawiciele Szkoły Frankfurckiej przejęli od Gramsciego koncepcję „długiego marszu przez instytucje”To kultura, a nie polityka, miała się stać głównym narzędziem przebudowy społecznej. Szkoła Frankfurcka była laboratorium myśli nowej lewicy. Przejęła od starej lewicy marksistowskie schematy myślenia i przełożyła je na pojęcia kulturowe. Przede wszystkim zastąpiła determinizm ekonomiczny determinizmem kulturowym. Dokonała też zasadniczych zmian w ideologii – ponieważ robotnicy nie sprawdzili się jako awangarda socjalizmu, gdyż zbyt często opowiadali się po stronie kapitalistów lub chrześcijaństwa, w roli „uciśnionego proletariusza” zaczęto więc obsadzać nowe grupy społeczne: młodzież (zwłaszcza podczas wydarzeń w 1968 roku), kobiety (stąd ideologia feministyczna i gender studies), homoseksualistów (rozkwit lobby gejowskiego) itd. Ostatnio coraz częściej w roli prześladowanej ofiary, którą trzeba wyzwolić z kapitalistycznego ucisku, obsadzana jest… Matka Ziemia. Nie zmienił się natomiast sposób działania nowej lewicy, którym jest podkopanie chrześcijańskich fundamentów naszej cywilizacji. Temu służy wypracowana przez Szkołę Frankfurcką tzw. teoria krytyczna. Ta rozpowszechniona dziś na uniwersytetach zachodnich teoria mówi o tym, że kultura zachodnia odpowiedzialna jest za pojawienie się największych bolączek współczesnego świata: imperializmu, rasizmu, nazizmu, faszyzmu, antysemityzmu, seksizmu, ksenofobii, homofobii i innych plag społecznych. Na ławie oskarżonych posadzone zostają: chrześcijaństwo – jako źródło wykluczenia, patriarchalna rodzina – jako miejsce formowania się osobowości autorytarnych, tradycja – jako przyczyna zacofania, moralność – jako przeszkoda dla samorealizacji, kapitalizm – jako forma wyzysku człowieka, patriotyzm – jako rozsadnik nietolerancji itd. Skutki tego typu myślenia obserwujemy dziś na Zachodzie na każdym kroku – w programach edukacyjnych, w ofercie mediów, w nowym ustawodawstwie itp. Można oczywiście tłumaczyć to bezosobowymi i nieuchronnymi procesami cywilizacyjnymi. Zaprzeczają temu jednak wypowiedzi przedstawicieli pokolenia ’68, którzy od lat są głównymi rzecznikami kulturowej rewolucji. Jeden z nich, Charles Reich, pisał w swym programowym tekście z 1970 roku: „Nadchodzi rewolucja. Nie będzie podobna do rewolucji z przeszłości. Będzie zapoczątkowana przez jednostkę i kulturę; zmieni strukturę polityczną dopiero w końcowym akcie. Nie będzie wymagała przemocy, aby osiągnąć sukces, i nie będzie się jej można skutecznie oprzeć przemocą. Rozprzestrzenia się ona teraz z zaskakującą gwałtownością i już nasze prawa, instytucje, struktury społeczne zmieniają się w wyniku jej działania… To jest rewolucja nowej generacji”. O „rewolucji nowej generacji” pisał też wprost guru pokolenia ’68 Herbert Marcuse: „tradycyjna idea rewolucji i tradycyjna strategia rewolucji skończyły się… To, co musimy przeprowadzić, jest rodzajem rozbijającej, rozproszonej dezintegracji systemu”. Według niego na ruinach starego porządku powstać powinien nowy twór – „społeczeństwo permisywne”. Podobnym językiem mówi dziś w Polsce środowisko „Krytyki Politycznej”, które także głosi hasło przemodelowania mentalności społecznej przez kulturę i nastawia się na długofalowe działania. Przedstawiciele tej formacji ubolewają, że nasz kraj nie wszedł jeszcze w tę fazę rozwoju, którą państwa zachodnioeuropejskie mają już za sobą. Uczcie się od Amerykanów Jan Paweł II zdawał sobie sprawę z potęgi kultury. Często podkreślał, że naród polski mógł przetrwać ponad 120 lat bez własnego państwa właśnie dzięki niej. Dlatego nie ograniczał się jedynie do diagnozy, że na świecie trwa dziś swoisty Kulturkampf, ale zachęcał chrześcijan, by brali udział w batalii o przyszły kształt cywilizacji. Wydaje się, że na to wyzwanie współczesności lepiej potrafią dziś odpowiadać chrześcijanie w USA niż w Europie Zachodniej. Oba te miejsca podlegają silnej presji sekularyzacyjnej, ale ludzie wierzący w Ameryce potrafią stworzyć dla niej alternatywę w przestrzeni publicznej. Religia nadal zachowuje tam żywotność, a nawet potrafi przechodzić do ofensywy, co na zachodzie Europy jest nie do pomyślenia. Jedną z głównych przyczyn tego stanu jest prawidłowe rozpoznanie przez amerykańskich chrześcijan charakteru starcia kulturowego. Liderzy środowisk katolickich i protestanckich w USA mówią wprost, że główna linia starcia cywilizacyjnego przebiega dziś przez redakcje, sądy, szkoły i uniwersytety, a stawką w toczącym się konflikcie jest nie tylko oblicze mediów, kształt prawa czy sposób edukacji, ale przyszłość chrześcijaństwa. Dlatego tak wiele wierzących osób angażuje swoje środki, czas i energię, by budować i wspierać nowe instytucje w dziedzinie edukacji, prawa i mediów. Przykładem może być choćby znany miliarder Tom Monaghan, który stworzył sieć szkół katolickich, a jego okrętem flagowym jest wybudowany od podstaw uniwersytet Ave Maria w Naples na Florydzie. Polska znajduje się dziś w pewnym rozdwojeniu: z jednej strony należy do Unii Europejskiej, ale z drugiej – jeśli chodzi o sprawy religijne, obyczajowe czy kulturowe – bliżej jest jej do USA niż do większości krajów UE. Otwarte pozostaje pytanie: czy weźmiemy przykład ze Stanów Zjednoczonych, czy z Europy Zachodniej? Ojciec Maciej Zięba posiada w swym archiwum aż sześć listów od Jana Pawła II, w których papież zachęca do szukania inspiracji u Amerykanów. W jednym z nich (w grudniu 1993 r.) pisał: „Takie czasy nastały, że w wyciąganiu Polaków z aktualnego [HTML_REMOVED]poplątania[HTML_REMOVED] pomagają Amerykanie. Dzieje się to nie po raz pierwszy, ale tym razem ci bracia zza oceanu uczą nas lepiej rozumieć to, co my sami powinniśmy lepiej rozumieć od nich. Ale co poradzić, skoro nasze [HTML_REMOVED]lewicowo-laickie[HTML_REMOVED] rozumienie zostało [HTML_REMOVED]nawiedzone[HTML_REMOVED] przez mit [HTML_REMOVED]absolutu europejskiego[HTML_REMOVED]”. Między Polską a USA istnieje wiele różnic, które uniemożliwiają skopiowanie modelu amerykańskiego – nie ma u nas prawdziwej wolności gospodarczej, zamożnego społeczeństwa, silnej klasy średniej czy tradycji mecenatu prywatnego. Według o. Zięby polscy chrześcijanie mogą się jednak uczyć od amerykańskich kolegów oddolnej samoorganizacji, godzenia wiary z nowoczesnością czy zaangażowania w sferę publiczną, by być słyszalnym na „nowożytnych areopagach”. Jednym z fundamentów cywilizacji chrześcijańskiej jest pojęcie wolnej woli. Zakłada ono, że nie ma nieubłaganych konieczności dziejowych, które zmuszałyby nas do wyrzeczenia się Boga i dechrystianizacji. Wszystko zależy więc od wolnej woli człowieka. Od osobistych wyborów poszczególnych ludzi. Źródło : Rzeczpospolita


Tagi:                                    

Koncesja dla Radia Maryja na kolejne 10 lat

Warszawska Prowincja Redemptorystów otrzymała wczoraj koncesję na nadawanie audycji przez Radio Maryja na następne 10 lat. Decyzję podjęła Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. - Wszyscy członkowie Rady głosowali za przedłużeniem koncesji - powiedział "ND" jej przewodniczący, Witold Kołodziejski. - Już wcześniej, dużo wcześniej, parę miesięcy temu była uchwała podjęta przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji o tym, żeby nam przedłużyć tę koncesję, czyli dać koncesję na następne dziesięć lat - mówił wczoraj dyrektor Radia Maryja o. Tadeusz Rydzyk w wypowiedzi dla "Informacji dnia" Telewizji Trwam. - Szykuje się inny problem - dodał. - Wiemy, że od 2012 roku w całej Polsce, według rozporządzenia Unii Europejskiej, i w całej Unii mamy być wszyscy na platformie cyfrowej. Będzie następna batalia, żeby tak radio, jak i telewizja dostały częstotliwości na platformie cyfrowej. Żeby nie było tak, że tylko niektórzy dostaną. My jeszcze tego nie mamy i znowu będzie pewna batalia. Jak zawsze tak pod prąd i z wielkimi trudnościami, przy wielkim krzyku. Jakie to my mamy dobrodziejstwa? To nie są żadne przywileje, a tylko normalność, ale my o tę normalność zawsze musimy jakoś walczyć. Brakuje normalnego załatwiania i normalnego traktowania wszystkich obywateli - podkreślił dyrektor Radia Maryja. wg. Nasz Dziennik:


Tagi:                                    

Najlepsi sportowcy u burmistrza

Burmistrz Andrzej Jarzyński spotkał się w ratuszu ze sportowcami, którzy swoimi wynikami przyczynili się do promocji miasta i gminy Szydłowiec, w województwie mazowieckim. W Mazowieckich Igrzyskach Młodzieży Szkolnej w Siedlcach uczennica Publicznego Gimnazjum w Zespole Szkół im. biskupa Jana Chrapka w Majdowie, Martyna Adamczyk wywalczyła złoty medal w indywidualnych biegach przełajowych na dystansie 1000 metrów, jej szkolny kolega Michał Stopa - srebrny medal w biegu przełajowym na dystansie 1500 metrów, a Ola Michalska z PSP Nr 1 im. Jana III Sobieskiego w Szydłowcu zdobyła srebrny medal na dystansie 800 metrów. Sportowcy otrzymali z rąk burmistrza nagrody i dyplomy z podziękowaniami za godne reprezentowanie Szydłowca. Były też obecne przedstawicielki drużyny pań, które w I Turnieju Piłki Siatkowej Kobiet o Puchar Burmistrza Kozienic wywalczyły III miejsce. W imieniu całego zespołu dyplomy odebrała Mariola Zdziech. K.P.


Tagi:                                    

Śpiewali o zdrowiu

14 maja w auli Zespołu Szkół im. Jana Pawła II w Szydłowcu dzieci i uczniowie z całego powiatu szydłowieckiego uczestniczyli w finale V Powiatowego Festiwalu Piosenki o Zdrowiu. Konkurs zorganizowała Powiatowa Stacja Sanitarno -Epidemiologiczna w Szydłowcu we współpracy z Urzędem Miejskim i Starostwem Powiatowym. Gwiazdami festiwalowymi były dzieci z przedszkoli samorządowych w Szydłowcu, Chlewiskach, w Mirowie Starym i dzieci z klas zerowych ze szkół podstawowych w Szydłowcu, Orońsku, Jastrzębiu i Sadku oraz uczniowie szkół podstawowych z Szydłowca, Sadku, Chlewisk, Budek, Guzowa, Woli Lipienieckiej, Zbijowa Małego, Majdowa. Odrębną kategorię stanowili gimnazjaliści z Szydłowca, Majdowa, Chlewisk, Orońska, Jastrzębia, i Mirowa. Jury – Ewa Pytlak z PTSSE z Szydłowca, Cezary Słoń z Szydłowieckiego Centrum Kultury-Zamek i Dorota Wismont z PG im. Mikołaja Kopernika w Szydłowcu oceniało każdy występ, uwzględniając umiejętności wokalne wykonawców, dobór muzyki, poziom choreografii, pomysłowość i wykonanie strojów i oczywiście treści prozdrowotne, zawarte w tekście wykonywanych piosenek. W kategorii przedszkoli i oddziałów zerowych wygrały maluchy z Przedszkola Samorządowego Nr 2 w Szydłowcu, wyprzedzając kolegów z oddziału „0” ze szkoły podstawowej w Jastrzębiu i Mirowie. Wśród uczniów szkół podstawowych wygrał zespół z PSP Nr 1 im Jana III Sobieskiego przed uczniami PSP w Zespole im. Jana Pawła II i uczniami z PSP w Zbijowie Dużym. W kategorii gimnazjów pierwsze miejsce zdobyło gimnazjum w Zespole im. Jana Pawła II, wyprzedzając gimnazja w Chlewiskach i Jastrzębiu. Nagrody ufundowały samorządy powiatowy i gminny, oraz sponsorzy z firm prywatnych. KP