Tagi: ,

Sejm: projekt zabraniający aborcji eugenicznej

W sejmie odbyło się 26 września pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy zakazującej aborcji eugenicznej. Pod projektem podpisało się ponad 400 tys. osób. Obywatelski projekt Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Stop aborcji" zakazuje zabijania chorych i niepełnosprawnych dzieci przed narodzeniem. Przed pierwszym czytanie projektu,przed Sejmem pikietowali Obrońcy Życia.

W imieniu wnioskodawców projekt przedstawiła Kaja Urszula Godek, matka niepełnosprawnego chłopca. Przypomniała ona, że w 2011 w szpilach państwowych poddano aborcji 620 dzieci podejrzewanych o chorobę lub wadę genetyczną. Podkreśliła, że zgodnie z Konstytucją każdy jest równy wobec prawa i nie może być dyskryminowany. A mimo to dzieci poddawane są selekcji zdrowotnej przed urodzeniem. Kobietom podaje się tabletki na poronienie nawet w 23 tygodniu ciąży. Rodzą się wówczas martwe dzieci, ale jeśli rodzą się żywe, są odkładane, by umarły, co następuje czasem po kilkunastu godzinach. Podkreśliła, że nie ma danych, mówiących o tym ile dzieci z zespołem Downa jest abortowanych rocznie w grupie tych 600 abortowanych wg przesłanki eugenicznej. - Nie ma kompromisu aborcyjnego, są furtki, przez które wpycha się bardzo wiele dzieci, nie możemy się nawet dowiedzieć ile - mówiła Kaja Godek. - Przesłanka eugeniczna jest szczególnie okrutna, bo abortuje się dzieci w 5. i 6. miesiącu ciąży. I to się musi skończyć. Kaja Godek podkreślała, że prawo, które pozwala na zabijanie dzieci niepełnosprawnych, mówi wszystkim niepełnosprawnym, że państwo uznaje je za gorszych, niepotrzebnych. - Nie poprawia się losu rodziny, zabijając ich członków - mówiła Kaja Godek. Ubolewała także, że rodzicom, którzy pozwalają żyć swoim niepełnosprawnym dzieciom, mówi się, że są heroiczni. Przypomniała też, że 75 proc. Polaków przeciwko zabijaniu nienarodzonych - tak wynika z sondażu CBOS. Sytuacja poprawiła się od 2010 do 2013 r. Odsetek potępiających aborcję wzrósł o 6 proc.

Po wystąpieniu wnioskodawczyni, swoje stanowisko przedstawiły kluby. Joanna Kluzik-Rostkowska powiedziała, że Platforma Obywatelska wnioskuje za odrzuceniem projektu w pierwszym czytaniu. Zdaniem posłanki, trzeba pozwolić decydować rodzinom, by "uszanować ich dramat", bo "oni sami lepiej wiedzą, jak wielki krzyż mogą znieść". W imieniu Prawa i Sprawiedliwości - które jest za dalszymi pracami nad tym projektem w Komisjach - mówili Tomasz Latos oraz Jan Dziedziczak. Obaj posłowie podkreślali, że nie wolno zapominać w czasie tej debaty o szacunku dla życia ludzkiego, o godności każdego życia. Przypominali, że państwo powinno się koncentrować na pomocy rodzinom, w których żyją dzieci niepełnosprawne i chore. Przypomnieli, że na świecie rocznie abortowanych jest 42 mln osób. Spośród nich 1,5 proc. aborcji jest dokonywanych po 21 tygodniu ciąży, a 4 proc. między 16 a 20 tygodniem. Według amerykańskich badań, przeprowadzonych od 199 do 2010 roku od 89 do 97 proc. zdiagnozowanych w czasie ciąży dzieci z zespołem Downa, zostały usunięte. Na Zachodzie zamykane są przedszkola i szkoły dla dzieci z Downem, ponieważ takie dzieci się już właściwie nie rodzą. Armand Ryfiński z Ruchu Palikota - który wnioskował o odrzuceniu projektu w pierwszym czytaniu - mówił, że "Polki mają prawo decydować, czy mogą i chcą zostać matkami". Jego zdaniem, ważniejsza jest edukacja seksualna i bezpłatny lub tani dostęp do antykoncepcji, również postkoitalnej. Franciszek Stefaniuk z Polskiego Stronnictwa Ludowego, wnioskując o skierowanie projektu do dalszych prac w Komisjach, podkreślał, że "poczucie humanizmu wymaga od nas, by pochylić się nad tym projektem". Zachęcał do refleksji, czemu jedne chore dzieci są ratowane, a inne nie. Przywoływał przykłady niepełnosprawnych artystów, którzy mimo fizycznych ograniczeń, tworzą dzieła sztuki. Mówił o skutkach poaborcyjnych dla kobiet - depresji, wyrzutach sumienia. - Nawet gdybyśmy dzięki tej ustawie uratowali jedno życie ludzkie rocznie, warto nad tym popracować - podkreślił. Marek Balt z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, wnioskującej o odrzucenie projektu, twierdził, że projekt jest wykorzystywany politycznie, w celu zdobycia poparcia Kościoła katolickiego. Podobnie jak poseł Ruchu Palikota, mówił o potrzebie edukacji seksualnej i dostępie do antykoncepcji. Poseł Tadeusz Woźniak z Solidarnej Polski - wnioskującej za dalszymi pracami nad projektem - zwrócił uwagę na nieobecność na sali rzecznika praw dziecka (obecny był jego przedstawiciel, sam Marek Michalak przebywa na zjeździe rzeczników praw dziecka w Brukseli - co przypomniał wicemarszałek Sejmu). Przypomniał też, że w prawie istnieje niekonsekwencja jeśli chodzi o traktowanie dziecka nienarodzonego. Można je abortować, jeśli jest podejrzenie poważnej choroby lub upośledzenia, ale np. może zostać spadkobiercą, można też dokonać zapisu na dziecko poczęte, a warunkiem dziedziczenia jest żywe urodzenie. Z drugiej strony zgoda ojca na aborcję nie jest potrzebna. Poseł zwracał uwagę na potrzebę pomocy państwa dla rodzin opiekujących się chorym i niepełnosprawnym dzieckiem. W debacie wzięli też udział posłowie niezrzeszeni - Halina Szymiec-Raczyńska (Inicjatywa Dialogu) za odrzuceniem projektu, Wanda Nowicka - za odrzuceniem i poseł John Abraham Godson - za dalszymi pracami.


Tagi: ,

Aborcja w Szpitalu św. Rodziny – dwa dni po odwołaniu prof. Chazana

W Szpitalu im. Świętej Rodziny dokonano 23 lipca pierwszej – od chwili odwołania prof. Bogdana Chazana – aborcji. Stało się to zaledwie dwa dni po jego odwołaniu z funkcji dyrektora tej placówki. O zdarzeniu poinformował KAI sam prof. Chazan, który stracił stanowisko po tym, jak – powołując się na klauzulę sumienia – odmówił dokonania aborcji ciężko chorego dziecka.

W szpitalu przy ul. Madalińskiego nie wykonywano aborcji. Jak wynika z podanego do publicznej wiadomości projektu wystąpienia po kontroli przeprowadzonej przez władze m.st. Warszawy – organ założycielski placówki – wcześniej dokonano w niej aborcji tylko raz, w 2006 r. Jak informuje prof. Chazan, także wtedy nastąpiło to bez jego wiedzy, podczas jego nieobecności.